Aż sama sobie nie wierzą, że publikuję. Może jakiś cudem ktoś tu jeszcze zagląda.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nim ktokolwiek w jakikolwiek sposób skomentował wypowiedź Nevilla, pojawiał się kolejny napis:
Sny.
- Nie sądzicie, że to dziwny tytuł? - zapytał Dean.
- Co masz na myśli? - zdziwił się Seamus.
- To, że Harry dowiaduje się o Hogwarcie i ot tak, zgadza się pójść za kimś, kto podaje się za czarodzieja. - wyjaśnił chłopak.
- A czy ty nie zrobiłeś tego samego, kiedy dowiedziałeś się o magii? - spytał Ron.
- Nie o to mi chodzi.-
oburzył się Dean. -Skoro ONI tak traktowali Harry'ego, to czemu Harry
nie uznał,że spotkanie z Hagridem to tylko sen i...
- Chcesz wiedzieć, czemu
poszedłem za kompletnie obcym facetem pomimo tego, że znałem inne
osoby, które mogły mi pomóc? - wtrącił się Harry, wpatrując się z
zainteresowaniem w Gryfona.
- Tak. - powiedział niepewnie Dean.
- Może dlatego, że sny często się sprawdzają. - mruknął Harry.
- To niemożliwe. -
zaprotestowała Hermiona. - Sny to wytwory naszego mózgu, które powstają z
naszych codziennych przeżyć, myśli i wspomnień związanych z naszym
dotychczasowym życiem.
- To chyba raczej
definicja snów wedle mugoli, Granger. - powiedziała Astoria. - W
Tradycji Magii, sny mogły stać się rzeczywistością i to nie chodzi o
marzenia, które ma każdy z nas, ale o sny tych, którzy widzą...
- Tak jak profesor
Trelawney!- zawołała radośnie Lavender. Hermiona oburzyła się i
otworzyła usta, aby zacząć swoją tyradę, kiedy nagle Harry zaczął się
śmiać.
- O co ci chodzi, Potter? - oburzyła się ulubienica nauczycielki Wróżbiarstwa.
- To niesamowite, jak
czarownice wierzą w jakieś głupie rymowanki, a zapominają o swojej
prawdziwej Tradycji patrzenia w przyszłość. - Harry z niedowierzaniem
pokręcił głową. - To głupota ludzka w najczystszym wykonaniu, prawda
DYREKTORZE? Zwalmy wszystko na małe dziecko, bo tak powiedziała wnuczka
słynnej Wieszczki. A raczej Tą, Która Pragnie Widzieć. - prychnął
lekceważąco Harry i wrócił do swojej pracy.
- Co masz na myśli, chłopcze? - zapytał Dumbledore.
- Czyżbyś był tak zapatrzony w swoje ideały, że zapomniałeś poznać inne, ważniejsze, wplecione w Tradycję? - zadrwił Harry.
- Czarodziejski Świat
powinien iść z duchem czasu i nie zamykać się na Świat mugoli,
istniejący obok nas. - powiedział z dobrodusznym uśmiechem dyrektor
Hogwartu.
- I to mówi osoba, której rodzina została uszkodzona przez ten drugi świat.- prychnął z ironią Harry.
- Jesteśmy ludźmi. A ludzie powinni sobie wybaczyć. - powiedział ze smutnym uśmiechem Dumbledore.
- Są rzeczy, których nie
da się wybaczyć. - powiedział chłodno Harry, odwracając się od starca,
który patrzył na niego z rozczarowaniem i smutkiem.
- A pan, panie
dyrektorze, powinien o tym doskonale wiedzieć, skoro to pan zniszczył
wszystko. Zwłaszcza swoją rodzinie. - dodał Harry, a dyrektor patrzył na
niego zszokowany.
Kolejne dni u Dursleyów były dość ponure
- On wrócił do nich?!-zawołali zszokowani uczniowie.
- Raczej dużego wyboru nie miał. - warknął Neville.
- A tamta Hermiona? - zapytał jakiś Krukon, a Longbottom tylko prychnął.
- Raczej dużego wyboru nie miał. - warknął Neville.
- A tamta Hermiona? - zapytał jakiś Krukon, a Longbottom tylko prychnął.
Dudley tak się bał Harry'ego,
- Biedactwo, boi się. - zachichotała złośliwie Ginny.
że za nic w świecie nie chciał z nim przebywać w jednym pokoju.
- Czy on myśli, że Harry rzuci na niego urok, tak jak Hagrid? - parsknął śmiechem Lee.
Rzadko też wychodził ze swojego pokoju.
- Wstydzi się swojego świńskiego ogonka? - zakpiła Pansy.
Ciotka Petunia i wuj Vernon nie zamykali go już w komórce pod schodami,
- Tylko by spróbowali! - warknął Remus.
nie zmuszali do niczego
- Najwyższa pora. - powiedziała madame Pomfrey.
i nie wrzeszczeli na niego od rana do wieczora
- A to dziwne. - mruknął Fred.
- prawdę mówiąc, w ogóle się do niego nie odzywali.
- Naprawdę? Nic się nie odzywali? - nie dowierzał Dean.
- Przecież dopiero tak powiedzieli. - prychnął Zachariasz.
- Przecież dopiero tak powiedzieli. - prychnął Zachariasz.
Przerażeni
- Bójcie się, bójcie.
Jak was dostane w swoje ręce, dostanie się wam za skrzywdzenie
szczeniaka. - powiedział przez zaciśnięte zęby Remus.
i wściekli,
- Wściekli? Oni nie mają powodu być wściekli, w przeciwieństwie do Harry'ego, przed którym ukrywali prawdę. - warknął Seamus.
traktowali go jak powietrze.
- Oczywiście, przecież Harry nie istnieje! - warknął Ron, a wspomniany chłopak uśmiechnął się lekko.
Tak więc, pod wieloma względami niby było lepiej,
- Dla ciebie takie traktowanie było lepsze? - zdziwiła się Laveander.
- Jeśli mam wybrać między ciągłymi listami prac, których jest zbyt dużo, aby zdążyć je wykonać i brak jedzenia z tego powodu, a traktowaniem jak powietrze, to wole to drugie -sposób, w jaki Harry to powiedział, zdziwił wszystkich, bo zachowywał się jakby mówił o pogodzie, a nie o sobie.
- Jeśli mam wybrać między ciągłymi listami prac, których jest zbyt dużo, aby zdążyć je wykonać i brak jedzenia z tego powodu, a traktowaniem jak powietrze, to wole to drugie -sposób, w jaki Harry to powiedział, zdziwił wszystkich, bo zachowywał się jakby mówił o pogodzie, a nie o sobie.
ale po jakimś czasie zaczęło go to trochę męczyć,
- Męczyć? Ich zachowanie cię męczyło? - zawołała zszokowana Parvati.
- Nie tyle ich zachowanie, co ich aura. - wyjaśnił Harry.
- Nie tyle ich zachowanie, co ich aura. - wyjaśnił Harry.
gdyż aura Dursleyów zaczynała być nie do zniesienia.
- Nie dziwię się, że nie
mogłeś jej znieść. - usta Astorii wykrzywiły się w bolesnym grymasie,
wiec starsza siostra podała jej szklankę.
Harry przesiadywał w swoim pokoju w towarzystwie śnieżnej sowy, którą nazwał Hedwigą.
- Ciekawe czy już wtedy Harry z nią...
- Dean! - syknął Ron.
- Dean! - syknął Ron.
Sowa wlatywała i wylatywała przez otwarte okno, kiedy jej się podobało.
- Zachowuje się jak normalna sowa. - mruknął Seamus.
- Niby jak ma się zachowywać? - zdziwiła się Susan.
- Ani się waż Finnigan! - warknął Neville.
- Niby jak ma się zachowywać? - zdziwiła się Susan.
- Ani się waż Finnigan! - warknął Neville.
Ciotka Petunia nie przychodziła już, aby odkurzyć pokój, bo Hedwiga ciągle znosiła martwe myszy.
- W końcu sowy są drapieżnikami. I nie żywią się warzywami. - mruknął Colin
- Moja Hedwiga czasem musiała. - powiedział ponuro Harry.
- Moja Hedwiga czasem musiała. - powiedział ponuro Harry.
Ale, gdy Harry miał już dosyć aury Dursleyów,
- Wreszcie! - Astoria uśmiechnęła się krzywo.
zaczął włóczyć się po okolicy.
- I nadal to robisz. - zachichotała Tnoks.
- A skąd pani to wie? - zdziwił się Ernie.
- Bo Dropsiasz kazał swoim Zakonnikom mnie obserwować. - warknął Harry.
- A skąd pani to wie? - zdziwił się Ernie.
- Bo Dropsiasz kazał swoim Zakonnikom mnie obserwować. - warknął Harry.
Podczas swoich wędrówek przemierzył Surrey oraz okoliczne miejscowości wzdłuż i wszerz.
- Ależ musiało ci się nudzić. - mruknęła Lenne.
Odnalazł też dom Rie,
- I pewnie ją odwiedził? - zaśmiała się Padma.
ale nie odwiedzał jej.
- No jak widzisz, to raczej nie. - parsknęła śmiechem Pansy.
Kiedy nawet włóczenie
mu się znudziło, zaczął zabierać zakupione z Hagridem podręczniki i
uczyć się z nich na swojej polance. Wkrótce znał ich zawartość na
pamięć.
- Normalnie druga Hermiona. - parsknął śmiechem Seamus.
- Hermiona uczy się książek na pamięć, a Harry uczy się z nich. To jest różnica. - powiedział Neville.
- Hermiona uczy się książek na pamięć, a Harry uczy się z nich. To jest różnica. - powiedział Neville.
Kilka razy zauważył samochód Hermiony ale nie zwrócił na to większej uwagi, bo ten nigdy się nie zatrzymywał.
- Szkoda. Może wtedy nie byłbyś sam. - powiedział Nick.
Dlatego też Harry zaprzestał wypatrywania auta i zaczął eksperymentować z eliksirami.
- Że co? - Oczy
wszystkich zebranych spoczęły na Harrym. Każdego zdziwiła ta informacja,
gdyż chłopak z Eliksirów był kompletnym beztalenciem.
Przypominało mu to
mugolską chemię, która, choć była uważana za jedną z najbardziej
skomplikowaną dziedzin nauki, to nigdy nie sprawiała mu najmniejszych
trudności.
- Mi również chemia nie sprawiała trudności. - uśmiechnęła się Hermiona.
- Tobie nic nie sprawia trudności. - powiedział ironicznie Dean.
- Pewny jesteś? Kilka rzeczy sprawia jej problemy. Tylko ona zamiast z tego powodu narzekać, to ciężko pracuje, aby to zmienić. - mruknął cicho Harry, a wspomniana dziewczyna zarumieniła się lekko. Harry tak rzadko kogoś chwalił.
- Tobie nic nie sprawia trudności. - powiedział ironicznie Dean.
- Pewny jesteś? Kilka rzeczy sprawia jej problemy. Tylko ona zamiast z tego powodu narzekać, to ciężko pracuje, aby to zmienić. - mruknął cicho Harry, a wspomniana dziewczyna zarumieniła się lekko. Harry tak rzadko kogoś chwalił.
Zaobserwował, że
składniki eliksirów zmieniają swoje właściwości w zależności od sposobu,
w jaki są przygotowywane, warzone i wiele innych rzeczy,
- Przecież to podstawa Eliksirów. - powiedziała Cho.
które notował.
- Robimy notatki Potter?
Szkoda tylko, że i tak na nic ci się one nie przydały, bo z Eliksirów
jesteś do niczego! - powiedział lekceważąco Nott.
Spostrzegłszy, że kończą mu się składniki, wypełnił jeden z formularzy zamówienia, który wziął z apteki, kiedy Hagrid nie patrzył
Fred i George uśmiechnęli się przebiegle.
i dał go Hedwidze. Sowa jeszcze tego samego dnia wróciła z dużą paczką, w której były wszystkie składniki, które chciał Harry.
- Na pewno zamówiłeś to na Pokątnej? - zdziwił się Fred.
- Formularz był z
Pokątnej, a sklep z którego chce się dostawę zawsze można wpisać samemu,
czyż nie? - powiedział sugestywnie Harry.
Nawet te, których Hagrid nie pozwolił mu kupić.
- W końcu teraz nikt nie pilnował, co chce wziąć. - zachichotał George.
Przetestowawszy wszystkie przepisy z książki,
- Naprawdę musiało ci się nudzić. - powiedział ze zdziwieniem Seamus.
zaczął je modyfikować.
Snape i cała reszta nauczycieli spojrzała ze zdziwieniem na Harry'ego.
- Mój chłopcze, to niebezpieczne w takich warunkach. - powiedział Dumbledore.
- Niebezpiecznie jest
wymagać od jedenastolatka, by walczył z Voldemortem,kazać
dwunastolatkowi zmagać się z bazyliszkiem, trzynastolatkowi mierzyć się z
dementorami, a następnie czternastolatkowi kazać brać udział w Turnieju
Trójmagicznym. - odpyskował mu Harry, a aurorzy wytrzeszczali oczy na
Gryfona.
Tworzenie eliksirów bardzo mu się spodobało,
Jeszcze nikt, jak Magiczna Brytania długa i szeroka nie widział takiego zdziwienia na twarzy Severusa Snape'a.
ale miało to jedną wadę.
- HA! Wiedziałem, że nie lubisz eliksirów! - zawołał Ron, a Harry spojrzał na niego zdziwiony.
- Lubię Eliksiry, ale nie lubię sposobu w jaki jestem traktowany na tych lekcjach. - mruknął Potter.
- Czyżbyś chciał przywilejów Potter? - powiedział chłodno Snape.
- Raczej chcę, żebyś
przestał mnie traktować, jak jakiegoś robaka tylko dlatego, że mam na
nazwisko Potter. - powiedział cicho Harry.
Warunki, jakie miał na polanie, nie pozwalały na stworzenie własnego eliksiru.
- Chciałeś stworzyć swój własny eliksir? - zdziwili się obecni.
Niedługo miało się to zmienić
- Co on znowu planuje? - zastanawiali się uczniowie.
o czym jednak Harry nie wiedział.
- Czyli znowu stanie się coś, co zepsuje Harry'emu wszystkie plany, tak jak list z Hogwartu. - powiedział Bill Weasley.
Kolejny sierpniowy dzień, zaczął się jak poprzednie.
- Popadamy w rutynę. - zachichotał Fred.
Harry spakował potrzebne mu tego dnia rzeczy,
- Znowu Eliksiry? - jęknął Ron, widząc co Harry pakuje i oberwał po głowie od Hermiony.
przygotował śniadanie sobie oraz Dursleyom
- Ale za skrzata to dalej robi. - zachichotała Pansy.
i wyszedł zanim wuj z ciotką zdążyli się obudzić.
- I dobrze. Ich aura jest koszmarna. - mruknęła Astoria.
Dzień zapowiadał się słonecznie ale Harry odczuwał dziwny niepokój.
- No to po ptakach. - powiedziała Hermiona.
- Co? - zdziwił się Ron.
- To takie mugolskie powiedzonko. Oznacza to mniej więcej, że nici z planów.
- To nie mogłaś tak od razu? - powiedział ze zdziwieniem Ron, a Hermiona westchnęła z rezygnacją.
Kiedy dotarł na swoją
polankę, słońce uśmiechało się do niego za białych obłoków jakby
wiedziało, że czekała tam na niego niespodzianka.
- Już nie mogę się doczekać. - powiedział ironicznie Harry.
Zielonooki wyszedł zza drzewa i zobaczył scenę, którą kiedyś namalował,
- Oho! Czyżby...
- Cicho bądź! - warknęła Alicja.
ale nigdy się nie spodziewał zobaczyć w rzeczywistości.
- Rzeczywiście niespodzianka. - mruknął Remus.
- Harry! Jesteś! - zawołała Rie.
- Miałem rację! - zawołał Michael Connor.
Uwolniła się z objęć Hermiony i uścisnęła go mocno.
- Nawet się nie drgnął. - zdziwiła się Hermiona.
- Mały szok, co nie? - zachichotał George.
- Mówiłam, że Harry często tu przychodzi.- powiedziała odwracając się do Dorosłych.
- I znowu to samo. Czy pan, panie Potter nie ufa żadnemu dorosłemu? - zdziwiła się Poppy.
- A dlaczego mam im ufać? - zdziwił się Harry.
- To dorośli decydują o losie dziecka, więc dziecko powinno im ufać. - powiedziała madame Pomfrey.
- Właśnie, dziecko. A ja nie jestem dzieckiem. Przestałem nim być,gdy straciłem rodziców. - powiedział chłodno Harry.
Harry wpatrywał się w osoby, które nigdy nie miały się znaleźć na Jego polance.
- Wiesz, że to nie twój las? - powiedziała Cho.
- Co w tobie widział Ce... - Harry gwałtownie umilkł i wrócił do książki.
- Nie masz prawa go
wspominać. - powiedziała ostro Krukonka, a przez twarz Harry'ego
przebiegł cień bólu, który znikł, zanim ktokolwiek zdążył go zauważyć.
Odwrócił się i zaczął biec głębiej w las.
- Jak długo masz zamiar uciekać przed dorosłymi, panie Potter? - spytała ze smutkiem profesor McGonagall.
Jak ona mogła ich tu przyprowadzić?!? - warknął w myślach. -To Moje miejsce! Nie miała prawa!
- Ona postępuje jak
dziecko, które martwi się o inne dziecko i zwraca się o pomoc do tych,
którym ufa, panie Potter. - powiedziała profesor Sprout, a Harry mocniej
zacisnął palce na książce, którą uparcie próbował czytać.
- Harry! - usłyszał wołanie Rie. - Czekaj!
- Wątpię, aby zaczekał. - mruknął Nick - Nadszarpnęła jego zaufanie.
Biegł i biegł, aż nie słyszał kroków dziewczynki za sobą.
- Biedna nie mogła za nim nadążyć. - mruknął Lee.
- Jak biegnie, to mało kto może za nim nadążyć. - powiedział ponuro Ron.
Był pewny, że jest sam.
- Nie byłbym tego taki pewien. - mruknął Neville.
Odwrócił się i zdziwiony zauważył stojącego niedaleko Syriusza.
- A ten kiedy się za nim przypałętał? - zdziwili się uczniowie.
Mężczyzna nic nie mówił tylko na niego patrzył,
- On patrzy na człowieka w ten sam sposób, co Luna. - zauważyła Ginny.
więc Harry odwrócił się by odejść.
- Nic tylko ucieka. - prychnęła Pansy. - Gdzie się podziała ta gryfońska odwaga?
- Jesteś jak księżyc. Zawsze sam i nikomu nie daje się do siebie zbliżyć, ale jednocześnie jesteś tak ważny dla innych osób.
Severus wpatrywał się
zszokowany w Harry'ego. To samo, może w innych słowach powiedział mu
pewien Puchon, o uczniu, któremu chcieli pomóc.
Harry prychnął i zrobił kilka kroków.
- Uciekasz?
- A jakby inaczej. - prychnęła Pansy.
Harry spojrzał przez ramię na blondyna.
- Czego chcesz? - zapytał ostro.
- Ten Harry jest tak nie podobny do Harry'ego, którego znamy. - westchnęła Katie.
- Atakuj, zanim ktoś pomyśli o ataku?
- Ej! Ta zasada nie należy do Gryfonów, tylko do Ślizgonów! - oburzył się Zabini.
- Atak to najlepsza obrona.
- Potter myśli jak Ślizgon? - zdziwiła się Astoria.
- To niemożliwe, Asti. - prychnęła siedząca naprzeciwko niej Ślizgonka.
- Tak samo niemożliwe jest, aby był wrażliwy na magię? - zapytała kpiąco Dafne Greengrass.
- Atakując, możesz dużo stracić.
- Kto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje. - zachichotał Fred.
- A kto nie atakuje, nic nie zyskuje.
- To was dwóch Harry
wybrał na przyjaciół, a nie mnie i Hermionę, prawda? - powiedział ponuro
Ron, patrząc na szczerzących się bliźniaków. Uśmiechy rudzielców
zbladły i obaj spojrzeli smutno na młodszego brata.
- Zacznij dostrzegać to, co masz tuż przed oczami, a może to się zmieni. - powiedział cicho Fred.
Mężczyzna roześmiał się.
- Co w tym takiego śmiesznego? - zdziwiła się Lavender.
- Kto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje. - poprawił go Syriusz.
Zielonooki prychnął i poszedł dalej w las, ale nie zaszedł daleko.
- Co znowu się stało? - westchnęła z irytacją Padma.
- Jak będziesz przeszkadzać, to na pewno się dowiesz. - mruknęła Hermiona.
- Sev! - rozległ się krzyk Rie.
- Oho. Ale będzie miał kłopoty. - zachichotała Sally.
Harry odwrócił się gwałtownie i pobiegł skąd przyszedł.
- Jeśli chodzi o tę małą, to zadziwiająco szybko reaguje. - powiedziała z namysłem Pomona Sprout.
Minął zdziwionego Syriusza, który ruszył za nim. Wpadł na polanę i zobaczył Severusa pochylającego się nad Rie.
- Harry - zaczął Nick - Czy Severus jeszcze żyje?
Obecni patrzyli zdziwieni na pierwszaka.
- Żyje i z tego co wiem, ma się dobrze. A czemu pytasz? - spytał zdziwiony Harry, przenosząc spojrzenie z książki na niego.
- Tylko się upewniam. - mruknął Ślizgon.
Jego dłonie zacisnęły się w pięści.
- Idiota. Zdenerwowałeś Harry'ego. - powiedział cicho Sally.
Sev wrzasnął, kiedy znalazł się w powietrzu.
- Już rozumiem dlaczego ten mały pytał się, czy ten blondyn żyje. - mruknął Ron.
Rie gwałtownie wstała, przestając się śmiać,
- Pewnie nie ma nic śmiesznego w tym, że Potter uczy mugola latać. - parsknęli śmiechem Ślizgoni.
a blondyn znalazł się na gałęzi jednego z drzew.
- To musiało boleć. - skrzywiła się Parvati.
- Harry! - zawołała radośnie Rie,łapiąc go za dłonie.
- Dlaczego Harry pozwala jej cały czas się dotykać, a nam to już nie? - westchnęła przygnębiona Hermiona.
- Widocznie nam nie ufa. - powiedział ponuro Ron.
- Dostałeś już list?
- Czy ona właśnie...
- Tak, ona pyta się o list z Hogwartu. Ciekawe tylko, skąd to wie? - zastanawiali się uczniowie.
- Może też jest czarownicą?-powiedział z namysłem Anthony.
- Jak się nad tym zastanowić, to coś takiego wcześniej sugerował Longbottom. - powiedziała Miranda.
- JA niczego nie sugerowałem. Jedynie powiedziałem, że...
- Nie tłumacz się im, Nev. To zbędne. Oni i tak usłyszą, co chcą. - powiedział chłodno Harry.
Nie mogę się doczekać, kiedy ja też dostanę!
- Ona też jest czarownicą! - zawołali uczniowie.
- Ale jak ona ma na nazwisko, skoro ta Hermiona McGergor nie jest jej matką? - zdziwił się Ernie.
- Obyście się nie dowiedzieli. - powiedział Neville.
- Niby czemu? Skoro jest
jedną z nas, to dostanie list i będzie chodzić do Hogwartu. -
powiedziała Olivia, czwartoroczna Puchonka.
- Jeśli ona miała wtedy
sześć lat, to w przyszłym roku powinna zacząć pierwszy rok, prawda
Potter? - chciała się upewnić Astoria.
- Nie myśl, że jej na to pozwolę, skoro to Dumbledore jest dyrektorem. - warknął Harry.
-Ty jej pozwolisz?!? - ryknął Knot. - Każde dziecko, które ma aktywny rdzeń magiczny ma obowiązek nauczania...
- Jest też nauczanie
domowe, Knot. Ona nie pójdzie do Hogwartu. Koniec, kropka. - powiedział
ostro Harry, a wszyscy patrzyli na niego zszokowani.
-Pomóc ci w załatwianiu nauczycieli, Potter? - zaoferował się nagle Lucjusz Malfoy.
- Ojcze! - zaprotestował Draco, ale ojciec go zignorował. Harry spojrzała na Malfoy'ów.
- Nie ma sprawy, ale do mnie należy ostateczna decyzja.
- To oczywiste. - powiedział Lucjusz.
- Mi też możesz kilku znaleźć.
- Jaka dziedzina?
- Potem ci powiem. Tu jest za dużo uszu. - powiedział Harry i wrócił do książki.
- Harry, jej to się nie spodoba. Ona chciała iść do Hogwartu. - powiedział George.
- George. Koniec tematu.
- Ale... - spróbował Fred.
- Obaj macie się
zamknąć! Ona nie będzie uczniem tej szkoły, dopóki rządzi tu Dumbledore!
Czy to jasne?!? - ryknął na nich Harry.
- Jak słońce. Ale wiesz, że na tej sali jest obecny Dumbledore? - powiedzieli jednocześnie bliźniacy.
- Oczywiście, że wiem. Przecież dzięki niemu mamy dziś ten cyrk. - prychnął lekceważąco Harry.
- A nie przez Ministerstwo? - zdziwił się Lee.
-Dumbledore, jako
dyrektor tej szkoły mógł ich bez problemu wyrzucić, a magia Hogwartu
wykonałaby to polecenie. Ale nie! On musi być biednym staruszkiem, który
nie ma na nic wpływu! To ta sama sytuacja co z Umbrigde! Zamiast dać
stanowisko nauczyciela ObronySeviemu,to pozwolił się wtrącić Knotowi. W
dodatku jest tyle Mistrzów Eliksirów i zamiast jakiegoś zatrudnić, to...
- Harry aż zazgrzytał zębami. - Owszem,Sevyjest najlepszym w całej
Europie! Ale przecież jest jeszcze Horacy Slughorn. To drugi w rankingu
Mistrz Eliksirów w Europie! Ale nie! Róbmy z siebie pieprzoną ofiarę!
Wszyscy wpatrywali się w Pottera szeroko otwartymi oczami. Czegoś takiego,nie spodziewał się nikt.
- Chcesz złożyć podanie o zmianę dyrektora w Hogwarcie? - spytała Narcyza.
- Już to zrobiłem i to
kilka razy. Ale zawsze jakimś cudem osoba, do której trafia mój wniosek
go gubi. Ciekawe, czy to ma jakiś związek z tym, że należy ona do Zakonu
Dropsa? - zapytał ironicznie Harry.
- Teraz już go nie zgubi. - uśmiech Narcyzy Malfoy, spowodował niepokój u Dumbledora.
Jednak ja na swój muszę poczekać.
- Już niedługo go dostaniesz. - powiedziała Miranda z Ravenclawu.
- Czy ty masz jakieś problemy ze słuchem? - zdziwił się Ron. - Przecież Harry powiedział, że...
- Słyszałam. - warknęła Krukonka z szóstego roku. - Ale list ona i tak dostanie, tylko do Hogwartu wróci wiadomość odmowy.
A ty dostałeś list, prawda?
- Dostał i to nie jeden ale kilkanaście tysięcy. - zachichotał Fred.
- Jaki list? - zdziwiła się Hermiona.
- Jej zdziwienie mnie nie dziwi. Jestem ciekaw, jak zareaguje na list tej małej. - powiedział Dean.
- To raczej niemożliwe. - powiedział cicho Harry.
- A to dlaczego? - zdziwiła się Hermiona.
- Bo ona nie żyje. - powiedział cicho Fred.
- Z Hogwartu. To taka szkoła, którą założyła moja prapraprapraprapraprapraprapra...
-CO?!? - ryk jaki wydostał się z gardła Knota było słychać nawet w Hogsmeade. - Co to, to nie. Potomkini Założycieli pójdzie w przyszłym roku do Hogwartu. Moja już w tym głowa. Jako minister, mogę zakwestionować nauczanie domowe i ona będzie musiała uczęszczać do szkoły.
Ricie Skeeter aż zaświeciły się oczy. Miała kolejny gorący temat! I to chyba on znajdzie się w jutrzejszym wydaniu Proroka Codziennego.
- Nawet jeśli to zrobisz
to nie znaczy, że ona pójdzie do Hogwartu. Są jeszcze inne szkoły. A
poza tym, to nie skończy się jeszcze ten rok, a ty nie będziesz grzał
cieplutkiej posady Ministra Magii Magicznej Brytanii. - oznajmił
obojętnie Harry.
- Grozisz mi?
- Nie. Tylko nie jestem
pewien, czy wiesz, że Wizengamot właśnie obraduje nad votum nieufności
względem ciebie i twoich poczynań.
- CO?!? - kolejny ryk Knota zirytował Harry'ego.
- Ucisz się wreszcie! - rzucił Neville w stronę ministra. - Harry, jak dużo ONI się dowiedzą?
- Wystarczająco dużo, aby w ciągu miesiąca zmienić osobę zajmującą to stanowisko.- powiedział Harry i powrócił do książki.
- Najwyższa pora. A jaki jest nasz kandydat? - spytał Longbottom.
- Chyba nie myślisz, że
powiem to przy wszystkich? - prychnął kpiąco Harry - I tak wydało się
już za dużo. Mieli się tego dowiedzieć dopiero z jutrzejszej gazety.
- Jesteś niemożliwy. - Neville wybuchnął śmiechem.
Tymczasem Umbrigde pochyliła się w stronę Knota, który ocierał pot z twarzy.
- To tylko kłamstwa
dzieciaka, który boi się kary. Nic nie zagrozi pańskiej karierze, a
dzisiejsze wydarzenia tylko popchną ją naprzód.
Słowa Inkwizytorki Hogwartu wydawały się uspokoić Korneliusza.
- Dolores, jak możesz
myśleć, że uwierzyłem w słowa tego kłamcy. - powiedział Knot, starając
się, aby jego nie zadrżał. Wziął głęboki oddech i kontynuował. - Jego
słowa to tylko kłamstwa, tak jak te o powrocie Sama-Wiesz-Kogo. -
powiedział spokojny już Knot. Był pewny, że Umbrigde się nie myli. Ile
razy zwracał się do niej w jakieś sprawie, zawsze wszystko odbywało się
tak, jak ona powiedziała.
Jednak nie wszyscy byli
tak pewni swojej sytuacji. Dumbledore już planował, co należy zrobić,
aby ratować tę sytuację i co zrobić, aby Harry znów stał się posłusznym
Gryfonem. Tylko w jednej rzeczy zgadzał się z Knotem. Ta potomkini,
którejś z Założycielek musi uczęszczać do Hogwartu. To dziecko może stać
się ważnym atutem w zbliżającej się wojnie. Szczególnie teraz, gdy
zachowanie młodego Pottera uległo drastycznej zmianie.
- Rie!
- ...praprapraprapraprapraprapraprabaka! - zawołała z uśmiechem. - Chociaż nie.
- To ona nie jest jednak potomkinią jednej z Założycielek? - jęknęli zawiedzeni uczniowie.
Pominęłam jakieś tysiąc pr...
Uczniowie słysząc to roześmiali się, a w ich głosach było słychać ulgę, która nie spodobała się Harry'emu. Niech nie myślą, że znaleźli kolejny symbol Magicznej Brytanii, który dowolnie będą mogli sobie kształtować. - prychnął w myślach. Już wiedział, że musi wykorzystać parę znajomości do zapewnienia jej bezpieczeństwa.
- Dobrze wiemy o co ci chodzi. - zachichotał Syriusz, który właśnie przybiegł. -Sev, po co wlazłeś na to drzewo?
- Przecież to Harry go tam umieścił. - zawołał Ernic.
- Ja go tam nie
umieszczałem, tylko chciałem pomóc mu nauczyć się latać. To nie moja
wina, że nie jest dobrym uczniem i nie potrafi opanować lądowania. -
powiedział obojętnie Harry, a uczniowie zaczęli się śmiać.
- Sam tu nie wszedłem! - powiedział zdenerwowany Sev.
- Nie dziwię mu się. Wiszenie na gałęzi nie jest przyjemne. - powiedział z uśmiechem Neville.
- Ty wiesz jak to jest,
prawda Longbottom? - zachichotał Corner i znalazł się na podłodze. - Ej!
Ja tylko powiedziałem prawdę! - i spróbował usiąść na oparciu kanapy na
której siedzieliPuchoni i cała kanapa znikła.
- Dzięki Corner. -
warknęła Hanna About i zaraz znalazła się na fotelu, tak samo jak
pozostali Puchoni, którzy zostali pozbawieni miejsc, dzięki uprzejmości
Michaela. A on sam mamrotał pod nosem coś na Pottera, bo musiał stać.
- To jak się tam znalazłeś?!? - zapytał zdziwiony.
- Spytaj się Rie!
- Coś takiego. Ta mała też używa magii. - ucieszył się Knot.
- To pewnie przypadkowy wybuch dziecięcej magii. - wyjaśniła Poppy, patrząc z niezadowoleniem na błyszczące oczy dyrektora.
- Rie. Rozmawialiśmy już o tym. - westchnął Syriusz.
- Zdecydowanie nie zdarzyło się to pierwszy raz! - ucieszył się Knot.
- Przestałaś mnie umieszczać na drzewach, a zaczęłaś Seva?
Mimo sposobu w jaki sposób wypowiedziane zostały te słowa, wybuch śmiechu wśród uczniów był nieunikniony.
W tej chwili go ściągnij!
- Ona pewnie tego nie potrafi zrobić. - zaprotestowali Puchoni.
- Jakby nie potrafiła, to by tego nie robiła. - warknął Anthony.
- To mogła być przypadkowa magia. - Puchoni wstawili się za Rie, co spowodowało lekki uśmiech Harry'ego.
- Taa, przypadkowa magia, a Potter nie potrafi rozmawiać z wężami. - prychnął Krukon.
- Uważaj na słowa Goldstein, bo jeszcze trochę i znajdziesz w swoim łóżku węża. - zaśmiała się Astoria.
- Dzięki za pomysł, ale
to za mało kreatywne. - mruknął Harry. - Ron mógłbyś to sprawdzić? -
zielonooki podał rudowłosemu kartkę z książki.
- Pewnie. Na kiedy?
- Może być na... - Harry szybko coś przeliczył - Jutro rano?
- Tylko nie o świcie tak, jak ostatnio. - mruknął najmłodszy męski potomek Weasley.
Harry prychnął pod nosem.
- Dziewiąta ci pasuje?
- A lekcje? - zapytał Ron.
- O to się nie martw. Wątpię, abyśmy przez najbliższy tydzień chodzili na zajęcia. - powiedział z pogardą w głosie Harry.
- To nie ja/ona! - powiedziały równocześnie Rie i Hermiona.
- Jaka zgodność. - zakpił Corner.
- Co? - zdziwili się mężczyźni.
- Nie zauważyliście reakcji Rie? - spytała kobieta.
- Ta Hermiona wydaje się za dużo wiedzieć. Trzeba jej usunąć pamięć i odebrać jej opiekę nad tą małą. Dolores, zajmij się tym. - powiedział Knot i po chwili zastanowienia dodał:
- I od dziś jej opiekunem prawnym jest Ministerstwo Magii.
Amelia Bones spojrzała
na Pottera, który wbił zimne spojrzenie w Knota. I już wiedziała, że nie
znajdą tej dziewczynki nawet, gdyby właśnie w tej chwili stanęła przed
nimi i powiedziała, gdzie mieszka.
Mężczyźni zdziwieni spojrzeli na chłopaka, który złapał dziewczynkę za rękę i pociągnął dalej w las.
- Harry! Gdzie idziemy? - spytała Rie.
- Idziecie daleko w las. Potter tam cię zostawi i umrzesz z głodu za zdradzenie go. - powiedział Lukas.
- Nie jestem Voldemortem, żeby zabijać za zdradzenie mnie. - powiedział Harry.
- To co czeka tych, którzy cię zdradzili lub dopiero to zrobią? - zdziwił się Ślizgon.
- A co? Chcesz się o tym
osobiście przekonać? - odpowiedział pytaniem na pytanie Harry, ale jego
uśmiech przyprawił Ślizgona o dreszcze.
Chłopak nawet na nią nie spojrzał, tylko mocniej złapał jej rękę, którą próbowała uwolnić.
- Harry, to może boleć, wiesz? - warknęła Ginny.
- Nie martw się o nią,Ginny. - powiedział George.
-Jak ją coś zaboli, to na pewno nie będzie siedzieć cicho. - zachichotał Fred.
- To kolejna polana?
Harry w dalszym ciągu milczał.
- Harry, jesteś na mnie zły? - zapytała ostrożnie dziewczynka.
- Wreszcie zrozumiała. - powiedział Neville.
- Milcz! - powiedział ostro Harry.
- A jednak... - zaczął Fred.
- I na nią potrafi
wrzeszczeć. - dokończył George. Razem z Fredem zaczęli się śmiać i obaj
dostali po głowie od młodszego Gryfona.
- Dzięki Neville.
- Wy żartownisie... Może byśmy ich tak uciszyli...
- Nev...
- No dobra, ale mogę na nich rzucić zaklęcie?
- Tylko nie tutaj.
- Nie ma sprawy. - ucieszył się Longbottom.
- Neville, co ty chcesz zrobić? - zdziwiła się jego babcia.
- Nic takiego. To tylko mała klątwa, która osłabi ich apetyt na perę godzin... a może dni.
- Ej Nev, bo użyjemy ciebie jako testera nowego...
- Cisza! Nie dajecie mi pracować. - warknął Harry.
- W gorszych warunkach pracowałeś - zaśmiał się Fred i dalej zaczepiał Neville. Harry prychnął z irytacją i wrócił do książki.
Szli jeszcze chwilę
aż chłopak się zatrzymał i puścił rękę Rie. Zaskoczona dziewczynka
potknęła się. Harry złapał ją, zanim upadła, a ona szybko przytuliła się
do niego.
- Momentami jesteś taki
okropny, aby za chwilę zachować się jak prawdziwy dżentelmen. Takie
zachowanie jest bardzo mylące, wiesz? - powiedziała zawiedziona Ginny.
- To było się w nim nie zakochiwać. - powiedział kpiąco Neville, a najmłodsza Weasley zarumieniła się wściekle.
Chłopak westchnął.
- Dlaczego jesteś taka beztroska?
- Można by to wykorzystać, aby przekonać ją aby uczyła się w Hogwarcie. - pomyślał Dumbledore i zaczął zmieniać swoje plany.
- A ty taki surowy? - wytknęła mu Rie.
- Harry był surowy?
- Na zajęciach G...
- Cicho! - Susan powstrzymała Hannę przed dalszym mówieniem. - Pamiętasz, że obowiązuje nas umowa?
Chłopak uwolnił się z objęć dziewczynki i poszedł dalej w las.
- Potter na najbliższej przerwie musimy porozmawiać. - oznajmiła Harry'emu Cho.
- Wreszcie się domyśliłaś? - zakpił Harry, a ta zbladła.
- Masz mi to wytłumaczyć, Potter. - warknęła Chang.
- George, poproszę moją wygraną. - zachichotał Fred.
- Ona jest Krukonką! - powiedział jakby z żalem George - Myślałem, że szybciej się domyśli. - dodał, dając bliźniakowi monety.
- Wy też wiecie? - zdziwiła się Cho.
- Nie jesteśmy ślepi i głupi, jak to niektórzy myślą. - prychnął lekceważąco George.
Rie poszła za nim.
- Ona jest mu całkowicie posłuszna! - zdziwiła się Tonks.
- W tej sytuacji to
dużego wyboru nie miała. Albo poszła by z nim lub została sama w
nieznanym jej miejscu. - prychnął Zachariasz.
- Nie o to mi chodzi. - prychnęła Tonks.- Ona poszła za nim bez żadnego myślenia czy sprzeciwu.
- Co masz w plecaku?
Odpowiedziała jej cisza.
- Harry chyba nie ma ochoty z nią rozmawiać. - powiedział Dean.
- Hermiona i reszta będą się martwić. - Rie znów podjęła próbę rozpoczęcia rozmowy.
- Jak szybko do nich wrócicie, to nie będą. - powiedziała Molly Weasley.
- Hermiona nie.
- Skąd możesz to wiedzieć, Potter? - zdziwił się Anthony.
- Dlaczego? - zdziwiła się Rie.
- Nawet ona jest zdziwiona!
- Dostała wiadomość.
- Niby jaką? Nic jej nie powiedziałeś i żadnej kartki też nie zostawiłeś! - oburzyli się uczniowie, a Harry ich zignorował.
- Nieprawda. Nic nie mówiłeś. - zaprotestowała dziewczynka.
- Rie uważa tak samo jak my! - ucieszyli się uczniowie.
- Jest mądrzejsza od bliźniaków, na pewno się domyśliła.
- Ciekawe niby czego, skoro nie zostawiłeś im żadnej informacji, Potter. - prychnął Zachariasz.
- A jeśli nie? - zaniepokoiła się Rie.
- Ona się martwi o tych mugoli! - zdziwił się Knot.
- Oni się nią opiekują, więc co w tym dziwnego? - zdziwiła się Tonks.
- Ona nie powinna
przebywać wśród mugoli! Kiedy znajdzie się pod opieką Ministerstwa,
starannie zadbamy o odpowiednie towarzystwo dla niej. I na pewno nie
będzie przebywała z kłamcami. - powiedział Korneliusz patrząc znacząco
na Pottera.
- Po pierwsze, najpierw musicie ją znaleźć. Po drugie, ona ma imię. - powiedział chłodno Harry.
- Skoro wiesz gdzie ona
przebywa, to prędzej czy później dowiemy się gdzie jest z Odwrócenia
Myśli Losu. - prychnęła lekceważąco Dolores. - Poza tym to imię jest
okropne. Jak się dowiemy, której z Założycielek jest potomkinią, to
dostanie imię po niej.
- Jakbym miał zamiar wam na to pozwolić. - powiedział z pogardą Potter.
- To widocznie jest słabym obserwatorem.
- Co ty masz z tą obserwacją ludzi? - zdziwił się Lee.
- Uważny obserwator
zauważy, więcej niż ten, który patrzy na daną osobę. - powiedział Harry,
podając Ronowi kolejny pergamin. - Sprawdź też to i porównaj z ich
poprzednimi wynikami.
- Dobra, ale nie mam zamiaru robić tego dziś w nocy, aby zdążyć jutro na dziewiątą. - powiedział Ron widząc jego długość.
- Bylebyś zrobił to do piątku.
Dalej szli w ciszy, bo Rie przestała zadawać pytania.
- Szkoda. Potter jest
jakiś chętniejszy na odpowiadanie na jej pytania niż innych. Moglibyśmy
się jeszcze czegoś dowiedzieć. - powiedział Anthony, a Nick i Sally
drygnęli.
- Jak chcesz się czegoś
dowiedzieć o Harrym, to zajrzyj do Proroka Codziennego. Tam na pewno
znajdziesz prawdziwe informacje. - powiedziała szyderczo Sally.
- Taka mała, a taka pyskata. - zachichotał Ron.
Im dalej szli, tym las dokoła nich robił się ciemniejszy.
-Zupełnie jak w Zakazanym Lesie. - powiedział Dean - Ten las nie ma połączenia z nim...
- Nie. - przerwał mu Harry. - To zupełnie inny las ale też ma magiczne powiązania.
- To wyjaśnia, czemu spędzasz w nim tyle czasu. - mruknął Seamus.
Dziewczynka złapała Harry'ego za rękę i mocno ją trzymała.
- Pewnie się boi. - powiedziała przejęta Pani Weasley.
- Przy Harrym nie ma się czego bać. - powiedziała równocześnie z Nickiem Sally.
- Przepraszam.
- Ty przepraszasz? Ale to on zachował się jak gbur. - prychnęła Ginny.
- To ona nadszarpnęła jego zaufanie. - powiedział Fred.
Chciałam, abyś polubił ich tak, jak ja.
- Zdecydowanie musimy ją
odseparować od tych mugoli. Ich obecność jest wysoce niepożądana przy
tak ważnej osobie. - powiedziała Różowa Ropucha.
- Masz rację Dolores. To nie jest towarzystwo dla niej. - zgodził się z kobietą Knot.
Ale nie musisz spędzać z nimi czasu, jeśli nie chcesz.
- Dobrze, że sobie to uświadomiła. - uśmiechnęła się Padma.
Mama powiedziała, że nie powinnam cię to tego zmuszać.
- Przecież jej matka nie żyje! - zawołał zdziwiony Fred, a Harry spojrzał na niego morderczym wzrokiem.
- Wielkie dzięki, że pomagasz Ministerstwu. - powiedział jadowicie Harry.
- Harry zapomniałeś o naszyjnikach? - zdziwił się Fred.
- Nie, ale chyba ich teraz nie macie. - powiedział wątpiąco Harry.
- Zawsze mamy je ze sobą. - powiedziała jednocześnie cała czwórka.
Odpowiedział im ciepły uśmiech Harry'ego, którego widok sprawił, że Ron z Hermioną popatrzyli na siebie ze smutkiem.
I myślę, że ma rację.
- Tak to zwykle bywa, że mamy mają rację. - powiedział ciepło Molly.
Ja lubię Hermionę i...
- Lubisz ją czy jej ufasz? - zapytał Harry.
- To jest miedzy tym jakaś różnica? - zdziwiła się Sally.
- Możesz lubić czyjeś
poczucie humoru, ale jako osobę już nie. A jeśli chodzi o zaufanie, to
nie musisz lubić w tej osobie wszystkiego, ale akceptujesz jej wszystkie
cechy i te dobre, i te złe, bo jej ufasz i wierzysz, że cię nie
zawiedzie, kiedy będziesz jej potrzebowała. - powiedziała nieobecnym
głosem Luna.
- Harry, ufam ci. -Sally uśmiechnęła się radośnie, a Harry uśmiechnął się do niej ciepło.
- A mogę kogoś lubić, nie ufając mu? - zdziwiła się dziewczynka,
- Jak można komuś ufać,
skoro nawet się go nie lubi? - zdziwiła się Lavender. - Żeby komuś
zaufać, trzeba najpierw poznać tą osobę, a ja na pewno nie zaufałabym
osobie, której nie polubiłam.
jednak Harry jej nie odpowiedział.
- To jeden z tych momentów, w których ją testował, czy też zmuszał do myślenia? - mruknął George.
- To drugie. Chyba
chciał, aby zaczęła być bardziej świadoma swojego otoczenia. -
powiedział z namysłem Neville. - Widocznie wydała mu się zbyt beztroska,
skoro tak bez zastanowienia trajkotała o Hogwarcie.
Dumbledore spojrzał ze
zdziwieniem na Gryfonów. Dziś wydawali się być o wiele bardziej dojrzali
i rozsądniejsi, co mogło znacząco wpłynąć na jego plany. Przeniósł
wzrok na Harry'ego. Chłopiec, który był mu posłuszny i pokładał w nim
zaufanie nagle zniknął, a pojawił się ktoś zupełnie obcy. Obcy, który
mógł sprawić, że plan pokonania Voldemorta spali na panewce.
I zrozumiała, że musi o tym zdecydować sama.
- Zdecydowanie zmuszał ją do myślenia. - powiedział Anthony.
- Myślę, że jej ufam. Jednak nie potrafię tego powiedzieć o Albusie. - powiedziała po zastanowieniu Rie.
- Czemu mnie to nie dziwi? - prychnęła Astoria.
- A bliźniacy?
- Ufam. Nie boją się mnie, kiedy używam magii.
- Mówiłem, że ona używa jej świadomie! - zawołał Goldstein.
- Kolejny powód, aby ją
odseparować od mugoli. Używając tak beztrosko magii, może nas wydać. -
widać było, że wymyślanie kolejnych powodów sprawiało Umbrigde dużo
przyjemności.
- Masz rację, Dolores.
Ona narusza Kodeks Tajności. - gorliwie przytaknął jej Knot, a Harry
coraz bardziej żałował, że jego wzrok nie ma tych samych zdolności, co
bazyliszka. W tej chwili miał ochotę pozbyć się ich raz na zawsze mimo,
że już starannie zaplanował zemstę na nich.Natomiast Dumbledore nie mógł
już doczekać się momentu spotkania z potomkinią którejś z Założycielek.
Wtedy, po TYM wydarzeniu,
- Po jakim wydarzeniu? - zdziwili się uczniowie.
- Wiesz coś o tym, Potter? - zapytał Nott.
- Nie udzielam wam
żadnych odpowiedzi. - warknął Harry. - Dajcie mi się wreszcie skupić na
pracy! Oprócz niej, mam jeszcze do napisania esej z Eliksirów, jakbyście
zapomnieli to było na dzisiaj.
- Mówiłeś, że go skończyłeś! - oburzyła się Hermiona, ale nikt nie zwrócił na nią większej uwagi.
- Ale wiesz, że dziś nie ma lekcji? - zapytał Dean.
- Taa, bo Sevy zrezygnuje z okazji do dania mi szlabanu. - prychnął Harry.
- Miałeś na to całą przerwę świąteczną, Potter. - wycedził Snape.
- Byłem zajęty. - warknął Harry.
- Leżeniem na kapanie ze swoim Kundlem i nic nie robieniem? - zakpił Severus.
- Jeśli już musisz
wiedzieć, to rozwalałem siedzibę Wężowej Gęby. - powiedział Harry,
skrobiąc piórem po pergaminie, a wszyscy patrzyli na niego zszokowani,
szczególnie członkowie Zakonu Feniksa, którzy byli pewni, że chłopak nie
opuszczał Kwatery Głównej.
- Harry, czemu nam nie powiedziałeś? - jęknęli niezadowoleni Bliźniacy Weasley.
- Bo ktoś musiał mnie kryć przed Zakonikami i Dropsem. - prychnął z rozbawieniem Harry, patrząc na zawiedzionych bliźniaków.
pomagali mi,
- To wyjaśnia, dlaczego ona ich lubi. - powiedział Zachariasz.
kiedy traciłam kontrolę.
Harry drygnął. Dotknął ręką czegoś na swojej szyi i wrócił do pisania.
Oni pomogli mi, gdy tamci ludzie sprawili, że czułam się jakbym była chora i brudna,
- Brudna? Ktoś ją zgwałcił? - madame Pomfrey zadała pytanie nurtujące wszystkie kobiety na Sali.
- Nie. - powiedział zimno Harry. - Jeśli by tak było, to ci, którzy ją zranili byli by już dawno martwi.
- Za morderstwo grozi dożywocie w Azkabanie. - poinformował go jeden z aurorów.
- Najpierw musielibyście mieć dowody, że ja to zrobiłem. - powiedział z kpiącym uśmieszkiem Potter, czym zaniepokoił aurorów.
bo używam magii... - głos dziewczynki załamał się.
- I dlatego właśnie mugole nie powinni istnieć. - powiedziała z pogardą Pansy.
- Ciekawe... - mruknął Harry.
- O co ci chodzi, Potter? - zapytała zaczepnie Pansy.
- Mugole nie powinni
istnieć, bo uważają, że magia nie istnieje, a jeśli spotkają
czarodzieja, to go atakują. Tak uważasz Pansy?
- Właśnie tak! - warknęła Parkinson.
- Skoro tak uważasz, to ciekawe czemu Dumbledore nie doszedł do takiego wniosku, kiedy jego sio...
- Panie Potter! - zagrzmiał Dumbledore. - Ta wiedza nie jest dla wszystkich!
- Nie jest? - powiedział
płaczliwym głosem Harry. - W takim razie dlaczego wszyscy muszą
wiedzieć o moim życiu, a o twoim już nie!? - głos Harry'ego z
płaczliwego stał się ostry niczym miecz.
- Harry, mój chłopcze...
- NIE NAZYWAJ MNIE TAK!!! - powiedział zimnym głosem Harry.
- Pokonałeś Voldemorta.
To oczywiste, że społeczeństwo chce wiedzieć co nieco o swoim bohaterze.
- powiedział dyrektor z dobrotliwym uśmiechem starszego pana.
- Jak ktoś jest taki
głupi i wierzy, że małe dziecko pokonało Voldemorta i jest pewny, że
zniszczy każde zagrożenie jakie będzie, to jest sam sobie winien, że
umrze wcześniej, niż powinien. - powiedział obojętnie Harry.
- Ale przecież ty go pokonałeś. - powiedziała zszokowana Padma.
- Kto ci tak powiedział?
Moja mama, mój tata czy ja? Czy ktokolwiek, kto był tamtej nocy w
tamtym domu, powiedział wam jak było, że tak pewnie głosicie swe teorie?
- zakpił Harry. - Nikogo z was tam nie było. Nie wiecie, co się
wydarzyło i nigdy się nie dowiecie, więc przestańcie uważać, że jestem
bohaterem, który was ocalił i może to zrobić ponownie. Lepiej weźcie się
wreszcie w garść i chwyćcie różdżki w dłoń, bo ja was nie zamierzam
ratować. Chłopiec-Który-Przeżył, czy jak woli Pan Drops,
Chłopiec-z-Przepowiedni. - Harry spojrzał z pogardą na Dumbledore.
- Nigdy nie stanę się
pogromcą Voldemorta, ponieważ zwyczajnie nie mam takiego zamiaru.
Chcecie być od niego wolni, to sami sobie walczcie, bo ja mam ważniejsze
rzeczy na głowie. I nie jest nim Voldemort. - słowa Harry'ego
zaskoczyły wszystkich, w szczególności Dumbledore, którego bardziej
zdziwił fakt, że chłopak wie o Przepowiedni, niż jego słowa.
- Harry...
- Nie przypominam sobie, żebyśmy byli sobie na ty, Dyrektorze. - wycedził Harry.
- Panie Potter, to, co pan powiedział, nie bez powodu było trzymane w tajemnicy. - powiedział ostro Dumbledore.
- Oczywiście trzymajmy masę w ciemnocie, wtedy łatwiej będzie nimi sterować. - powiedział kpiąco Harry.
Dumbledore westchnął ciężko.
- Panie Potter zawiodłem się na Panu.
- Naprawdę? A to niby
czemu, skoro tak naprawdę nigdy nie wiedziałeś do czego zmierzam? -
prychnął Harry. - Jedynym, który może narzekać, że się na kimś zawiódł
jestem ja, bo pewien skończony idiota postanowił wtrącić się tam, gdzie
nie powinien i narobił jeszcze większego bałaganu niż Voldemort. I
jeszcze ma czelność twierdzić, że jest załamany moją postawą. No
naprawdę, Dyrektorze. Było nie tworzyć tej bajeczki o
Chłopcu-Którym-Przeżył, a nie miałby Pan problemu. -szyderczy śmiech
Harry'ego przeraził uczniów.
- Miłego odkręcania tej
propagandy, którą zacząłeś po śmierci moich rodziców. Z przyjemnością
popatrzę jak się staczasz, Dyrektorze. -powiedział z zimnym uśmiechem
Harry, a Dumbledore poczuł dreszcz przebiegający mu po plecach.
Harry zatrzymał się i objął Rie, która nagle zaczęła płakać.
Sally podeszła do Harry'ego i usiadła mu na kolanach.
- O co chodzi maleńka? - zimny głos Harry'ego, brzmiał teraz spokojnie i łagodnie.
- Mogę się przytulić? - zapytała Puchonka, lekko się trzęsąc.
- Boisz się? - zapytał Harry, odkładając na bok rzeczy i biorąc dziewczynkę na kolana.
- Tak, ale o ciebie. Dyrektor ma wielu ludzi. Może cię skrzywdzić. - powiedziała cicho, przytulając się do Gryfona.
- Czasy kiedy mógł mnie skrzywdzić dawno minęły. Teraz wiem już wszystko. - szepnął Harry, głaskając ją po głowie.
- Ale on może...
- Nie musisz się martwić, Sally. - powiedział pewnym siebie głosem Neville.
- Harry ma nas i jeśli ktoś zechce go skrzywdzić, najpierw będzie musiał pokonać nas. - powiedzieli bliźniacy.
- Mama i tata żyją, prawda?
- Niestety nie. - powiedział ponuro George.
Zobaczę ich jak tylko wrócę do domu.
- Nie, nie zobaczysz. - powiedział złośliwie Zachariasz.
Muszę tylko wrócić do domu.
- Do domu? Przecież ona mieszka z tymi McGregorami. - powiedziała Hanna About.
- To, że w nim mieszka to nie znaczy, że to jest dom. - powiedział cicho Nick.
Czekają tam na mnie, prawda?
- Czekają, ale nie w domu tylko gdzieś indziej. - powiedziała Susan.
- Tak, a gdzie? - spytała Laveander.
- Tam, gdzie idą wszyscy po śmierci. - powiedziała Puchonka, a Gryfonka parsknęła śmiechem.
Nie zostawili mnie samej sobie, tak jak rodzice tamtych dzieci w domu dziecka, prawda?
- Ona była w domu dziecka? - zadziwili się obecni.
- Dlaczego? Skoro jest potomkiem jednej z Założycieli, to czemu nie poradziła sobie sama? - zakpił Ślizgon z szóstego roku.
- Z tego samego powodu, co Potter. - powiedział złośliwie Zachariasz Smith.
- Tak? A niby jaki to powód? - zapytał Dean.
-Był dzieckiem i nic nie potrafił. - parsknął złośliwym śmiechem Puchon.
- Minus pięćdziesiąt punktów, panie Smith. - powiedziała ostro nauczycielka Zielarstwa, Pomona Sprout.
- Ale za co? - powiedział zdziwiony Smith. - Ja tylko powiedziałem prawdę.
- Masz rację. - oznajmił
Harry. - A skoro nic nie potrafiłem, to nie mogłem pokonać Voldemorta
mając jedynie piętnaście miesięcy, nie sądzicie?
Obecni spoglądali to na Puchona, to na Gryfona i nie potrafili powiedzieć nawet jednego słowa.
Harry milczał.
- To twoje milczenie jest trochę podejrzane. - powiedziała Parvatii.
- Trochę? - parsknęła jej siostra.
On miał swoje podejrzenia, ale nie chciał mówić o tym Rie, skoro karmiła się nadzieją, że jej rodzice żyją.
- W późniejszym czasie ta nadzieja nie przyniesie jej niczego dobrego. - powiedziała cicho madame Pomfrey.
Obraz na ekranie się
zmienił. Nie zmieniło się otoczenie, w którym był Harry, ale zmieniła
się pora dnia. Było ciemno, a raczej była już noc, ale mimo to księżyc
dawał Harry'emu wystarczającą ilość światła, by mógł czytać książkę.
Machnął ręką i książka, którą czytał zamknęła się i schowała do plecaka.
- Skoro on od tak używa magii, to ja się nie dziwię, że nie chciał różdżki. - powiedziała Padma.
Spojrzał w księżyc świecący za gałęzi drzew i lekko się uśmiechnął.
- Jakim cudem jesteś rannym ptaszkiem, skoro ty zawsze tak późno idziesz spać? - westchnął z zazdrością Seamus.
- Nie potrzeba mi dużo snu. - mruknął Harry.
- Ale ty czasem śpisz tylko kilka godzin! - zawołał Seamus.
- To przez Dursleyów. - mruknął Dean.
Gałęzie drzew poruszyły się pod wpływem delikatnego powiewu wiatru. Dziewczynka śpiąca na jego piersi zadrżała,
- Zazdroszczę jej. - wyrwało się kilku dziewczętom.
więc otulił ją swoją magią,
- Jak? - westchnęła Hermiona, a Ron próbował zamaskować napad śmiechu udawanym kaszlem.
a ona mruknęła sennie.
- Ale jej dobrze. - westchnęła Sally.
- Przecież ty też raz tak spałaś z Harrym - mruknął Nick.
- Ciiii. - syknęła dziewczynka, a Harry uśmiechnął ciepło patrząc na dwójkę pierwszorocznych.
Spojrzał na nią, mimowolnie się uśmiechając. Rie spała wyczerpana płaczem.
- Biedne dziecko. A ona jeszcze nie wie, że jej rodzice nie żyją. - powiedziało ze smutkiem pani Weasley.
Delikatnie odgarnął
włosy, które zasłaniały jej twarz. Zbadał jej rysy twarzy. Uśmiechnął
się, widząc jak marszczy nosek podczas jego działań.
- Czemu ty tak nie robisz? - oburzyła się jedna z dziewczyn do swojego chłopaka.
- Ale ... - zaprotestował Gryfon.
- Żadnych 'ale'. Patrz i ucz się. Potter był młodszy od ciebie, a był bardziej romantyczny. - powiedziała dziewczyna.
- Ona śpi! A to co robi Potter... To nie podchodzi pod pedofilie? - spytał Gryfon, czym spowodował śmiech na sali.
- On miał wtedy
jedenaście lat, a ona sześć i to według ciebie jest pedofilia? Nie
odzywaj się do mnie dopóki nie nauczysz się różnicy pomiędzy
romantyzmem, a pedofilią! - zawołała zdenerwowana dziewczyna.
Pocałował jej czubek głowy
- Aww - westchnęły zauroczone dziewczęta.
i znów spojrzał na księżyc.Dzisiejsza noc była taka ciepła.
- W końcu to sierpień. - powiedziała Hermiona.
- Skąd wiesz? - zdziwił się Colin.
- Harry ma urodziny w
lipcu, a rok szkolny jeszcze się nie zaczął, więc to musi być ostatni
miesiąc wakacji przed tym, jak zaczynaliśmy Hogwart. - wyjaśniła
dziewczyna.
Już dawno nie czuł się tak zrelaksowany. Księżyc migotał, dając mu do zrozumienia, że jest bezpiecznie i może odpocząć.
- On czyta z gwiazd! - reakcja nauczycielki Astronomii nikogo nie zdziwiła.
Jednak na wszelki wypadek rozstawił bariery.
- Przezorny zawsze ubezpieczony. - uśmiechnęła się Hermiona.
- Zamiast sypać jakimiś mugolskimi powiedzonkami, lepiej byś powiedziała skąd on umie rozstawiać osłony. - powiedział Zambini.
- Nawet jakbym wiedziała, to bym ci nie powiedziała. - warknęła Gryfonka.
Szedł tunelem obok jakiegoś zamyślonego, ale zaniedbanego mężczyzny
- To Syriusz Black!! - rozległ się krzyk uczniów. Harry skrzywił się, a jedyny pies na sali zawył radośnie.
i dziewczyny o puszystych, kręconych włosach.
- Hermiona/Granger, co ty robisz w jego snach, skoro on jeszcze wtedy cię nie znał? - zdziwili się obecni.
Przed nim unosił się nieprzytomny mężczyzna w czarnych szatach,
- O nawet Snape! - zawołał Ron.
- Profesor Snape. - poprawiła go automatycznie Hermiona.
a jeszcze wcześniej szło dwoje ludzi,
- Przecież to Ron i profesor Lupin! - zawołała zdziwiona Parvati.
którzy byli przykuci do płaczącego mężczyzny.
- Ale to niemożliwe! To... - zawołał jeden z obecnych aurorów.
- Tak, to Peter Pettigrew. - oznajmił Harry, a obecni spojrzeli na niego zaskoczeni.
- Ale on nie żyje. Black go zabił. - powiedział niepewnie ten sam auror, co wcześniej.
- Nie wiesz, że
Śmieciożercy często pozorowali swoją śmierć, aby nie znaleźć się w
Azkabanie? - parsknął Neville. - Ile cel zapełniliście, a ilu tak
naprawdę powinno tam być, a tak naprawdę śmieją się wam w twarz?
Auror milczał zaciskając
ręce w pięści. Stracił żonę i syna przez Voldemorta, a ten dzieciak...
Jak on śmiał twierdzić coś takiego, skoro winni torturom na jego
rodzicach zostali złapani? A ci którzy zabili jego żonę i syna, nie.
- Nie stałeś przeciwko nim. Nie wiesz, do czego byli zdolni się posunąć! - warknął Auror.
- Nie wiem? - głos
Nevilla brzmiał cicho, był niemalże szeptem. - W takim razie powiedz mi
kogo torturowała Bellatriks Lestrange, aby wyciągnąć informacje od
Longbottonów?
- Ciebie też? - twarz aurora poszarzała.
- Co boli rodziców
bardziej niż cierpienie własnego dziecka? - powiedział cicho Gryfon.
Harry wyciągnął rękę w jego stronę i pogładził go po policzku.
- Już niedługo.
- O co chodzi?- Neville spojrzał niepewnie na Harry'ego.
- O mój prezent świąteczny dla ciebie. Jeszcze go nie dostałeś, - powiedział łagodnie Harry.
- Nie musisz...
- Bla blabla... Cicho bądź. Już nie mogę się doczekać twojej miny. - zachichotał radośnie Harry.
- Za głowę Bellatriks
podziękuję. Wolałbym sam, ją jej pozbawić. - powiedział oschle
Longbottom, a wszyscy spojrzeli na niego z przerażeniem wypisanym na
twarzy.
- To coś znacznie
lepszego, ale musisz jeszcze trochę poczekać. - widząc psotny uśmiech na
twarzy Harry'ego, Neville pokręcił głową.
- Jesteś niemożliwy.
Zaś na samym czele szedł najbrzydszy kot, jakiego widział w życiu,
- Krzywołap! - zawołała Hermiona i spojrzała na Rona. - Myślisz o tym samym co ja?
-Taa. Wychodzimy z Wrzeszczącej Chaty. - powiedział rudzielec.
ale wydawał się on dziwnie znajomy.
- Nic w tym dziwnego,
przecież Nicola miała podobnego o ile nie identycznego kota, którym
zajęła się po śmierci swojej siostry. - powiedział zamyślony Remus.
- Jaka Nicola? - zapytała podejrzliwie Tonks.
- Należały do Syriusza. - mruknął Lupin.
- Chyba należała... - powiedziała niepewnie była Puchonka.
- Nie. Należy. - poprawił ją Harry. - Ona żyje i ma się dobrze.
- Wiesz, co to
oznacza? - zapytał nagle mężczyzna obok Harry'ego, w którym Harry
rozpoznał zaniedbanego i zmizerniałego Lapiego.
- To nie żaden Lapi,
tylko morderca Syriusz Black. - powiedział zjadliwie jeden z aurorów, a
podobny do Ponuraka pies zawył w proteście.
- Zdemaskowanie Petera Pettigrew?
- Zdemaskowanie Petera Pettigrew? - powtórzyli obecni.
- On nie żyje od dwunastu lat. - powiedział Knot. - To tylko kłamstwa Blacka, którymi próbował nas oszukać.
- Jakim cudem on mógł
powiedzieć wam jakieś kłamstwa, skoro nawet nie zrobiliście mu procesu
tylko od razu zesłaliście do Azkabanu? - powiedział niebezpiecznie cicho
Harry.
- Jak to nie miał
procesu? - prychnął lekceważąco Knot. - Ależ każdy z tych obrzydliwych
Śmieciożerców miał proces. Nawet taki zdrajca jak Black.
- Skoro Syriusz miał proces, to ja chce zobaczyć jego zapis. - powiedział chłodno Harry.
- Proszę bardzo. -
powiedział pewnym siebie głosem minister. - Ale nie znajdziesz tam nic
ciekawego. Jedynie jego wykręty i kłamstwa, aby uciec od wyroku
skazującego. Ale my nie takich cwaniaczków przejrzeliśmy, więc wylądował
w więzieniu.
- Jesteś bardzo pewny siebie, Knot. - powiedział z drwiącym uśmiechem Harry.
- A czemu miałbym nie
być? - zdziwił się mężczyzna. - Już niedługo wszystkie twoje kłamstwa
wyjdą na jaw i każdy dowie się, jaki jesteś naprawdę.
- Ciekawe, co zrobisz, kiedy to ty poznasz prawdę. - zachichotał złośliwie Harry.
- Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jaką zrobi minę. - zaśmiał się Ron.
- Jesteś wolny - odrzekł Harry.
- Wolny! Coś takiego! -
prychnęła Umbrigde. - Ten morderca nie będzie wolny. Kiedy tylko go
złapiemy to znów wyląduje w swojej przytulnej celi w Azkabanie.
- Przytulnej celi w Azkabanie... - bliźniacy Weasley parsknęli śmiechem.
- Tak... Ale jestem też... nie wiem, czy ktoś ci powiedział...
- Wyrzuć to z siebie wreszcie! - powiedział niecierpliwie Zachariasz, a pies obok Harry'ego zaczął groźnie warczeć.
jestem twoim ojcem chrzestnym.
- O to mu chodziło? - zakpił Puchon.
- Czego tak się czepiasz? To tylko sen Pottera. - powiedział Ernic.
- Nie byłabym tego taka pewna. - mruknęła Astoria.
- Tak, wiem o tym.
- Ciekawe skąd? - zaciekawił się Zachariasz.
- Może z tego snu? - zakpiła z ironią Astoria.
- No więc... twoi rodzice wyznaczyli mnie twoim opiekunem - powiedział sucho Black. - Na wypadek, gdyby cos im się stało...
- Skoro Black tyle lat siedział w Azkabanie, to kto był opiekunem Harry'ego? - zdziwił się Nick.
- Dursleyowie. - powiedział Colin Creevey.
- Nie o takiego opiekuna mi chodzi. - potrząsnął głową Nick. - Harry, kto był twoim opiekunem w magicznym świecie?
- Dropsiarz. - mruknął Harry.
- To dlatego nikt się Tobą nie zainteresował, prawda? Wszyscy myśleli, że masz najlepszą opiekę, bo to przecież Dumbledore!
- Brawo, mały. Właśnie dlatego. - powiedział beznamiętnie Harry.
Harry czekał.
- Ty i czekanie? - zdziwił się Ernic. - Ty zawsze najpierw działasz, a potem myślisz.
- Chyba ci się coś
pomyliło. - zachichotał Ron. - Gdyby nie ja i Hermiona, to raczej w te
wszystkie kłopoty byśmy się nie wplątali. Harry lubi wszystko obserwować
i czekać co się stanie.
- Ale jak przechodzi do działania, to lepiej nie wchodzić mu w drogę. - mruknęła Hermiona.
-Oczywiście zrozumiem, jeśli będziesz chciał mieszkać ze swoją ciotką i wujem...
- Szczerze w to wątpię, Syriuszu. - powiedział George. - On chce jak najszybciej się z stamtąd wynieść i nigdy nie wracać.
- Wiesz, że tu nie ma Blacka? - zakpił młody Malfoy.
- Żebyś się nie zdziwił. - zachichotał Fred.
Ale wiesz kiedy już mnie oczyszczą z zarzutów...
- Co nigdy nie nastąpi. - wtrącił się Knot z przytakującą mu Umbrigde.
Jeśli chciałbyś mieć inny dom...
- Czy chciałby? - zdziwił się Ron - Syriuszu, on oddałby wszystko by z nimi nie mieszkać!
- Czemu wy mówicie jakby on tu był?! - zdenerwował się Knot.
- Może jest, może nie. Nawet jeśli, to co? - powiedział Harry.
- Jeśli tu jest, to zostanie w trybie natychmiastowym wysłany do Azkabanu. - powiedziała wyniośle Inkwizytorka.
- Taa, i co jeszcze?
- Potter! To zdrajca Tajemnicy twoich rodziców i niebezpieczny morderca! - zawołał Rufus Scrimgeour.
- A co takiego zobaczyliście przed chwilą w tym pieprzonym artefakcie? - warknął Harry.
- Potter, to tylko twój sen! Nie żadna prawda! - zawołał zdenerwowany Auror.
- Wy naprawdę zapomnieliście o Tradycji Magii. Ale będzie roboty. - westchnął ciężko Harry.
- Co? Zamieszkać z tobą? - zapytał niechcący uderzając w wystający kawałek skały. - Wyprowadzić się od Dursleyów?
- Jejku Harry. Ale byłeś zaskoczony. - powiedział Colin.
- I ta radość w jego oczach. - dodał Dean.
- Nie ma sprawy, przypuszczałem, że nie będziesz chciał - dodał szybko Lapi. - Rozumiem. Ja tylko sobie pomyślałem...
- Bez jaj. Człowieku, czy ty nie widzisz, jak on cieszy się z tej propozycji? - powiedział zdziwiony Seamus.
- Takiej radości w oczach nie miał nawet, gdy zdobyliśmy Puchar Quiddicha! - zawołała Katie Ball.
- Zwariowałeś? - powiedział Harry głosem prawie tak ochrypłym, jak głos Syriusza. - No pewnie, że chcę opuścić dom Dursleyów!
- Widzisz jaki chętny do
zamieszkania z tobą? - powiedział jakby do Syriusza na ekranie Seamus. -
Idę o zakład, że Harry zamieszkałby z nim w tym samym momencie, w
którym mu to Black zaproponował, gdyby to było możliwe.
- Dziwisz mu się? Widziałeś, przecież jak traktują go ci mugole. - odparł Dean.
Masz jakiś dom? Kiedy mogę się wprowadzić?
- On jest więcej niż chętny! - zachichotali uczniowie.
Lapi spojrzał na niego zdziwiony.
- Co cię tak dziwisz?
Harry tak za tobą tęskni, że nawet pomylił cię z tamtym Syriuszem, który
jest przecież mugolem. - mruknął ponuro George.
Głowa mężczyzny w czarnych szatach szorowała po sklepieniu, ale Syriusz nie przejmował się tym.
- Czy wszystko dobrze Severusie? - zapytała Pomona Sprout, widząc minę Snape.
- Tak, a czemu pytasz? - powiedział Mistrz Eliksirów, mordując wzrokiem jedynego psa obecnego w Wielkiej Sali.
- Och, to nic takiego. - kobieta uśmiechnęła się wesoło.
- Jakby mógł, to w tej chwili Snape zabiłby Syriusz. - szepnął Ron do Hermiony.
- Profesor Snape, Ron. I jestem pewna, że nic takiego by się nie stało. - powiedziała pewnie Gryfonka.
- Chcesz? - zapytał. - Naprawdę?
- Niedowiarek. - prychnął Zachariasz.
- Bo ty na pewno od razu
byś uwierzył, że syn twoich znajomych chce z tobą, wieloletnim więźniem
od tak zamieszkać! - zakpiła Susan. - Mnie osobiście dziwi to, jak
szybko Potter zgodziłsię z nim zamieszkać. - dodała po zastanowieniu
Puchunka.
- No pewnie!
Na wychudłej twarzy
Syriusza po raz pierwszy pojawił się prawdziwy uśmiech. Przemiana była
uderzająca, jakby spoza maski wynędzniałego włóczęgi, wyjrzała nagle
osoba o dziesięć lat młodsza.
- Niesamowite! Wygląda zupełnie inaczej. - zachwyciła się Tonks, a Remus jakby zapadł się w sobie.
- Ale ja i tak wolę ciebie. - powiedział młoda aurorka składając pocałunek na wargach Lupina.
Przez chwilę można w nim było rozpoznać człowieka, którym kiedyś był.
- Szkoda tylko, że pobyt w Azkabanie, tak odbił się na jego urodzie. Teraz żadna kobieta go nie zechce. - powiedziała Padma.
- Z wyjątkiem jego żony. - oznajmiła z uśmiechem Sally.
- Ciiii. - powiedział Neville, a w tym samym momencie rozległo się zbiorowe:
- Co?!
Spojrzenia wszystkich
spoczęły na dziewczynce siedzącej obok Harry'ego. Wszyscy przekrzykiwali
się w zadawaniu pytań, których dziewczynka zdawała się nie słyszeć.
- Remusie, wiedziałeś o tym? - zdziwiła się Molly Weasley.
- A czemu miałbym nie
wiedzieć? Przecież byłem jednym z świadków. - oznajmił Lupin, zaskoczony
faktem, jak niewielu wiedziało o żonie Syriusz.
- Kim ona jest? Gdzie
mieszka? - zadawał kolejne pytania Knot - To pewnie u niej się ukrywa
Black! I z jej pomocą zorganizował ucieczkę Śmierciożerców z Azkabanu!
Trzeba ją natychmiast znaleźć i przesłuchać! Zarządzam przerwę na czas
znalezienia żony Syriusza Black. - minister zamierzał wyjść z Sali, gdy
nagle drzwi zamknęły się z hukiem. Odwrócił się w stronę Pottera i
otwierał usta, aby zacząć krzyczeć na niego, kiedy Harry sam się
odezwał.
- Możesz szukać jej do
usranej śmierci, a i tak jej nie znajdziesz. To po pierwsze. Po drugie,
żadnej przerwy nie będzie, bo chce mieć ten cały cyrk jak najszybciej za
sobą, a on i tak potrwa przynajmniej tydzień w takim tempie.
- A po trzecie? - zapytał z lekceważeniem Knot.
- Zrzuciłbyś paręnaście
kilo, bo wyglądasz gorzej, niż mój kuzyn zanim przeszedł na dietę. -
bliźniacy wyszczerzyli zęby, słysząc odpowiedź Harry'ego, zaś minister
zaprezentował kolejną ciekawą barwę, jaką może przybrać jego twarz, a
była to ognista czerwień z odrobiną fioletu.
Sen się zmienił.
- Sny mają to do siebie, że się zmieniają, co w tym dziwnego? - powiedział Denis.
- Zobaczysz. - powiedział jego starszy kolega z Gryffindoru.
Biegł w stronę jeziora z nad którego dobiegał skowyt,
- Brzmi jak Syriusz, wtedy kiedy walczył z Lupinem. - powiedział niepewnie Ron.
- Masz rację. - mruknęła Hermiona, a ich rozmowa zwróciła uwagę aurorów.
- Kiedy Lupin walczył z Blackiem? - spytał jeden z nich.
- Na naszym trzecim roku, kiedy była pełnia i profesor Lu...
- Hermiona milcz! - powiedział ostro Harry, zamykając książkę.
- Ale przecież Syriusz
nas wtedy uratował, gdyby nie to on, to by cię ugryzł, a tego Lupin
nigdy by sobie nie wybaczył. - zaprotestowała Gryfonka.
- Remus mnie nie
atakował, tylko was. Mnie Lunatyk uważa za część swojego stada i to was
atakował, bo uważał, że zagrażacie. - oznajmił Harry.
- Ale jak to? - zdziwiła się Hermiona, jednak Harry nie kwapił się do dalszych wyjaśnień.
a za sobą słyszał kroki, ale nie zwracał na to uwagi.
- Przecież to ty, Hermiona. - zawołała Ginny, widząc na ekranie pojawiającą się dziewczynę.
Poczuł chłód.
- Nie podoba mi się to. - powiedział Ron. - Przecież ten sen to...
- Ron. - Teraz w głosie Harry'ego było słychać ostrzeżenie.
Skowyt ucichł nagle.
- Koniec bitki? -
jęknęła zawiedziona Pansy. - No co? - zapytała zdziwiona Ślizgonka,
patrząc na zdziwionych kolegów. - Lubię oglądać pojedynki. Byłam nawet
na Mistrzostwach i widziałam walczącego profesora Flitwicka. Całkiem
nieźle mu poszło.
Kiedy dobieg do jeziora zrozumiał dlaczego. Lapi czołgał się na kolanach, trzymając za głowę.
- Interesujący widok. - powiedział z uśmiechem Snape, a pies w Wielkiej Sali zawarczał.
- Nie... Nie... - jęczał Syriusz.
I wtedy Harry ich zobaczył. Co najmniej stu dziwnych osobników w kapturach sunęło brzegiem jeziora.
- Dementorzy! - zawołali z przerażeniem uczniowie.
Sunęło ku nimbrzegiem jeziora. Lodowate zimno przeniknęło go aż do kości.
- Aż mi się zimno zrobiło. - jęknął Dean.
-Hermiono, myśl o czymś szczęśliwym - krzyknął Harry, podnosząc różdżkę i mrugając rozpaczliwie, żeby cos zobaczyć.
- Ach ten twój kiepski wzrok. - zakpił Draco.
- Chciałbym kiedyś zobaczyć jak ty reagujesz na prawie trzysta dementorów jednocześnie. - powiedział Harry, a Malfoy zbladł.
- Ilu?
- Było ich tak ze plus
minus... trzysta. Nie liczyłem ich wszystkich. Nie miałem na to czasu. -
powiedział Harry, popijając herbatkę.
- Jak to? Ten twój sen kiedyś się spełnił? - powiedział zszokowany Rufus Scrimgeour.
- Tak, na moim trzecim roku. - powiedział Harry patrząc z zainteresowaniem na aurora.
- Ale to niemożliwe...
To by znaczyło, że jesteś... Nie, to niemożliwe, przecież wszyscy
byli... - mamrotanie aurora zdawało się denerwować Knota.
- Scrimgeour! O czym ty gadasz? - jednak mężczyzna zignorował ministra nie przestając wpatrywać się w Gryfona.
- To dlatego twój ojciec
wiedział te wszystkie rzeczy! To co się stało... I te wszystkie akcje
Śmierciożerców! To dlatego wasz ród zawsze trzymał się jak najdalej od
Ministerstwa! I polityki! Ty... I James... I to co opowiadał mi ojciec o Fleamontcie, twoim dziadku... To wszystko ma teraz sens.
- Innymi słowy, domyśliłeś się. - podsumował jego wypowiedź Harry.
- Tak. - powiedział z triumfalnym uśmiechem Rufus.
- Gratulację. Jesteś
pierwszą od ponad dwudziestu jeden lat osobą, która domyśliła się tego
sama, bez żadnych podpowiedzi od członka rodziny Potter. - kpiący
uśmiech na twarzy Harry'ego i jego słowa spowodowały jeszcze szerszy
uśmiech Aurora Scrimgeoura.
- O CZYM WY, DO CHOLERY, MÓWICIE?! - ryknął Knot.
- O Tradycji Magicznej. - powiedzieli jednocześnie Harry i Rufus Scrrimgeour.
- Ale wiesz, że Ministerstwo...
- Cicho-Sza. - mruknął z łobuzerskim uśmiechem Harry. - Nikt nic nie wie, nikt nic nie słyszał.
- Trochę za późno na to, Potter. - powiedział Lucjusz Malfoy.
- Cicho bądź.Ty już
wiesz od dawna. - wyszczerzył zęby Harry. - A reszcie zawsze mogę
wyczyścić pamięć i po problemie. - powiedział z uśmiechem Harry.
- Nie możesz! - ryknęli uczniowie.
- Mogę cię wysłać za to do Azkabanu. - powiedział mściwie Knot.
- Uważaj, bo jeszcze o tym zapomnisz. - zachichotał złośliwie Harry.
Zmuszał się do myślenia o Lapim i tylko o Lapim, a nie o otaczających ich stworach.
Pies wskoczył na kolana Harry'ego i zaczął go zawzięcie lizać. Harry zaczął się śmiać.
- Dosyć, przestań... -
pies jeszcze bardziej energicznie go lizał. - Już wystarczy... Tak,
wiem. Dziękujesz mi, ale już wystarczy!
-Expecto patronum!
- Chyba ci coś nie wyszło. - prychnął Zachariasz, a Harry spojrzał na niego z pogardą.
Syriusz wzdrygnął się gwałtownie,przetoczył na bok i znieruchomiał, blady jak śmierć.
Uśmiech na twarzy Snape, był wyraźną oznaką tego, że czerpie przyjemność z oglądania Blacka w takim położeniu.
-Expecto patronum! Hermiono, pomóż mi! Expecto patronum!
- Expecto... - szepnęła Hermiona. - Expecto... expecto...
- Kiepsko Granger. Kiepsko. - powiedział Anthony.
- Bo ty teraz umiesz wyczarować Patronusa, bo Harry nas nauczył. - prychnęła Hermiona.
- Harry was nauczył? - powtórzył Malfoy.
- Hermiona! - zawył Ron.
- Przepraszam. - Hermiona spuściła głowę. - Tak dbali, aby utrzymać to w tajemnicy, a teraz sama ich wydała.
Ale nie była już w stanie nic zrobić.
- Sam nie radziłeś sobie lepiej. - zakpił Zabini.
Dementorzy zbliżali
się ze wszystkich stron, byli już kilka stóp od nich. Utworzyli zwarty
mur wokół Harry'ego i Hermiony i wciąż się zbliżali.
- Jakim cudem wasza
dwójka ma jeszcze jakiekolwiek szczęśliwe wspomnienia. - jeden z
aurrorów z straży przybocznej Knota w niedowierzaniu potrząsał głową.
- EXPECTO PATRONUM! - wolał Harry, starając się przekrzyczeć wycie w swoich uszach. -EXPECTO PATRONUM!
Wątły strzep srebrnej mgły wystrzelił z jego różdżki i zawisł przed nim jak opar.
Ryk radości Gryfonów zagłuszył wszystkie inne dźwięki.
W tej samej chwili poczuł, jak Hermiona pada na ziemie.
- Granger odpada. Potter na polu wali zostaje sam na sam zdementorami i ...
- Panie Jordan!! To nie mecz quiddicha! - zawołała profesor McGonagall.
Był teraz sam...
- Jak na taką ilość dementorów, to i tak długo dałaś radę wytrzymać, Hermiono. - powiedział z podziwem Kingsley Shacklebolt.
zupełnie sam... Zawsze sam.
- Trochę nie pora na takie myśli, Harry. - powiedział Neville.
- Cicho. - mruknął Harry, a Longbottom wybuchnął śmiechem.
- Expecto... expectopatronum...
Harry osunął się na kolana w zimna trawę.Oczy zaszły mu mgłą.
Sally i Nick mocno przytulili się do Harry'ego, jakby chcieli się upewnić, że nic mu nie jest.
Z rozpaczliwym wysiłkiem wygrzebał z pamięci myśl: Lapi jest niewinny... niewinny...nic nam się nie stanie... Będę z nim mieszkał...
- Zadziwiające, że to tej myśli, panie Potter trzymałeś się najbardziej. - powiedział zaskoczony Scrimgeour.
- Expecto patronum! - wydyszał.
W nikłym świetle zobaczył stwora, który zatrzymał się tuż przed nim.
- Nie skończy to się dobrze. - powiedział któryś z aurorów.
Nie mógł się przedrzeć przez obłok srebrnej mgły, wyczarował którą Harry.
- I dobrze mu tak! - zawołali Gryfoni.
Trupia, oślizgła rękaw ysunęłasię spod płaszcza,
- Ohyda!
- To ja nie chce wiedzieć, co jest pod kapturem. - powiedział Denis.
jakby chciała nią odgarnąć na bok tę srebrną mgłę.
- NIE!! - zawyli Gryfoni.
- Nie... nie... - szepnął Harry. - On jest niewinny... expecto... expecto patronum...
- Biorąc pod uwagę ilość dementorów, to zadziwiająco dobrze się trzymasz, Potter. - powiedział Scrimgeour.
Czuł, jak jest obserwowany,
- Nie dziwi mnie to, skoro tam jest tyle dementorów.
słyszał ich chrapliwe oddechy świszczące wokół jak upiorny wiatr.
- Niech to się już skończy! - jęknęła jedna z pierwszorocznych Krukonek.
- Z takimi prośbami to
się jeszcze wstrzymaj. To, co teraz widzisz to błahostka w porównaniu z
tym, co zobaczycie dalej. - powiedział beznamiętnie Harry, a dziewczyna
spojrzała na niego z strachem w oczach.
Najbliżej stojący stwór chyba obrał go za cel: uniósł gnijące ręce i odrzucił kaptur.
- Nie! - rozległ się krzyk uczniów.
- Tylko nie Pocałunek! - zawyli Gryfoni.
Sen znów zmienił się.
- Ile jeszcze razy się zamieni? - mruknął pod nosem Ron.
- No dalej! - szepnął do siebie, rozglądając się rozpaczliwie. - Gdzie jesteś? Tato, proszę cię...
- Serio Potter?! Czekasz na tatusia? - prychnął z pogardą Zachariasz, a kilku innych uczniów pomyślało to samo.
Ale nikt się nie pojawiał.
- To przecież wiadome. James Potter nie żyje od dwunastu lat! - powiedział Anthony.
Harry wystawił głowę, żeby poprzez jezioro spojrzeć na stwory. Jeden z stworzeń zrzucił kaptur.
- To jest to, co przed chwilą widzieliśmy! Tylko jakby z innej perspektywy!
- I na dodatek jest tam dwóch Potterów!
- Więc to tak uciekł Black. - wycedził Snape.
- Sorki Sevy ale on jest
niewinny. - powiedział Harry, a Severus zignorował go, sztyletując
spojrzeniem McGonagall za to, że załatwiła Granger Zmieniacz Czasu.
I nagle zrozumiał.
- Przypomniałeś sobie, że twój ojciec nie żyje? - zakpiła Pansy.
To nie ojca wówczas zobaczył...
- Wówczas, czyli kiedy? - Zdziwił się Dean.
- Dowiemy się kiedy dotrzemy do trzeciego roku. - powiedział Seamus.
- Ale to jeszcze tyle czasu... - jęknął Gryfon
Zobaczył siebie...
- Biedactwo. Jest tak zakochane w sobie, że widzi siebie jako inną osobę...
- MILCZ!!! Albo spotka
cię to samo co Mike'a. Mam cię już dosyć i gdyby nie fakt, że jesteś
częścią GD to bym cię w tej chwili...
- Może nam na to
pozwolisz? - zaoferowali się bliźniacy, przerywając Harry'emu w próbie
przemówienia do rozumu Zachariaszowi Smithowi.
- Tylko nie wylądujcie w
Azkabanie. Nie mam ochoty was z stamtąd wyciągać. - powiedział Harry. -
Ale załatwcie to podczas przerwy.
- Ne ma sprawy. - bliźniacy pokazali swoje białe ząbki.
- Pozwolicie, że się dołączę. - powiedział z mściwym uśmiechem Neville.
Wyskoczył zza krzaka i wyciągnąłróżdżkę.
- Ciekawe co zamierza zrobić, przeciwko tylu dementorom.
- EKPECTO PATRONUM! -ryknął.
Tym razem z końca
różdżki nie wystrzelił bezkształtny obłok srebrzystej mgiełki. Tym razem
wystrzeliło z niej oślepiająco srebrzyste zwierzę.
- Niesamowite! Udało ci się wyczarować cielestnegoPatronusa! I to w tak młodym wieku! - powiedział z podziwem Scrimgeour.
Zmrużyłoczy, by je zobaczyć. Przypominało konia.
- Nie, to nie koń. - zachichotał George.
Pogalopowało cicho po czarnej powierzchni jeziora.
- Patronus potrafi chodzić po wodzie? - zdziwił się Colin.
- Najwyraźniej. -zakpił Smith.
Zniżyło łeb i natarło na stwory w kapturach...Teraz krążyło wokół ciemnych kształtów na ziemi,
- To przecież Black i wasza dwójka. - zawołała Alicja wodząc spojrzeniem pomiędzy Hermioną a Harrym.
a stwory w płaszczach pierzchali w popłochu, ginąc w ciemnościach...
- Ha! Wracajcie gdzie wasze miejsce!
-Tak! Spieprzajcie do Azkabanu! - wołali radośnie Gryfoni.
Patronus zawrócił. Teraz mknął chyżo przez jezioro z powrotem ku Harry'emu. To nie był koń.
- Oczywiście, że nie. - parsknął śmiechem Ron.
Nie był to też jednorożec.
- Ty to masz czasem pomysły.- parsknął śmiechem Ron.
To był jeleń.
- Rogacz. - westchnął tęsknie Syriusz.
Lśnił tak jasno jak księżyc, kiedy wracał do niego...
Zatrzymał się na brzegu. Jego kopyta nie pozostawiały żadnegośladu na miękkiej ziemi.
- Patronusy chyba nie mają cielesnej formy. - mruknęła pod nosem drugoroczna Krukonka.
Wpatrywał się w Harry'ego wielkimi, srebrnymi oczami. Powoli zniżył rogaty łeb. A Harry zrozumiał...
- Rogacz... - szepnął.
- Co takiego? - zdziwił się Anthony ale jego pytanie pozostało bez odpowiedzi.
Lecz kiedy wyciągnął drżące ręce do jelenia, ten zniknął.
Dłonie Harry'ego zacisnęły się w pięści.
- W porządku? - zapytał Nev, a Harry oparł głowę o jego ramię.
- Daj mi chwilę. - mruknął Potter, a blondyn położył sobie jego głowę na kolanach.
- Jesteśmy tu i zawsze będziemy. - szepnął Gryfon, głaskając włosy młodszego chłopaka.
Harry przebudził się nagle.
- Czyli to wszystko mu się śniło? - sapnął zaskoczony Seamus.
Otworzył oczy i
spojrzał w niebo, które zasłaniały korony drzew. Usiadł gwałtownie i
usłyszał cichy pomruk Rie, która spojrzała na niego zaspana.
- Obudziłeś ją! - powiedziała z wyrzutem jedna z Puchonek, a Harry uśmiechnął się do niej przepraszająco.
- Śpij. - powiedział
cicho Harry, a ona ułożyła głowę na jego kolanach, podkuliła nogi i na
powrót znalazła się w objęciach Morfeusza.
- Ale szybko zasnęła! - zdziwili się uczniowie.
- Zmęczone dzieci, to grzeczne dzieci. - powiedziała wesoło MollyWeasley, patrząc z uśmiechem na swoje pociechy.
Harry uśmiechał się lekko, patrząc na jej twarz.
- Już wtedy była śliczna, to co będzie, jak dorośnie? - westchnęła zazdrośnie Padma.
- Chłopcy będą się o nią bić. - zaśmiała się Parvati, a oczy Harry'ego błysnęły złowrogo.
Cicho westchnął i
znów spojrzał w niebo. Zza korony drzew spoglądał na niego księżyc.
Srebrny księżyc jak jeleń z jego snu. Jeleń.
- A czy na tym naszyjniku, co zakładał Harry, nie było jelenia? - zastanowiła się Padma.
- Był, a co? - powiedział Anthony.
- Nic takiego. - powiedziała szybko dziewczyna, spoglądając niespokojnie na wpatrującego się w nią Pottera.
Harry dotknął
naszyjnika schowanego pod ubraniem.Poruszony nagłą myślą,wyciągnął go.
Światło księżyca oświetliło go i zobaczył jak Jeleń chronił Lwicę, Lwica
chroniła Niemowlę.
- Aha! Wiedziałam! - zawołała Padma.
- Jeszcze jedna myśl lub
słowo, a będzie ci potrzebna rezerwacja w Świętym Mungu w pokoju obok
waszego ukochanego Lockharta. - ostrzegł ją Harry. Dziewczyna pisnęła
cicho i skuliła się przestraszona.
- Nie strasz mojej siostry, Potter. - warknęła Parvatii.
- To niech chroni swoje
myśli, a nie ja muszę je chronić przed pewnym pożeraczem cytrynowych
dropsów. - powiedział ostro Harry, a spojrzenia wszystkich spoczęły na
dyrektorze.
- Skoro zagląda w nasze myśli, to nic dziwnego, że zawsze wie co dzieje się w szkole. - powiedział ze złością Michel Corner.
- Jeleń. Rogacz. Tata.
- Więc Rogacz to pseudonim jego taty, tak jak Black to Łapa, ale o co chodzi z tym jeleniem? - zastanawiał się Goldstein.
Zamrugał gwałtownie, kiedy spostrzegł ruch jelenia.Król lasu z jego naszyjnika uniósł łeb i spojrzał na niego.
- Ten naszyjnik...
- Hermiona dałabyś już
spokój. Przecież doskonale wiesz, że to normalne, że przy Harrym rzeczy
działają w odwrotny sposób niż powinny. - powiedział Ron.
- Ale...
- Ciii. - powiedział
rudzielec kładąc palec na ustach dziewczyny, a ta zarumieniła się i
szybko odsunęła od siebie dłoń chłopaka.
Oczy zwierzęcia wydawały się takie mądre, ale jednocześnie takie smutne.
- Zupełnie jak twoje. - powiedział Nick.
Wyciągnął drżącą rękę i ostrożnie dotknął łbastworzenia, które przymknęło oczy.
- Na swój sposób jest to urocze, a zarazem przerażające. - mruknęła Tracey.
Harry gwałtownie
uniósł głowę, jakby usłyszał czyjeś kroki. Kilka metrów przed nim stał
srebrzysty jeleń. Niemal identyczny do tego z jego snu.
- Kto mu wysłał
Patronusa? - wypalił Knot, a wszyscy łącznie z Umbrigbe, spojrzeli na
niego jak na idiotę. Nawet znienawidzona przez uczniów kobieta, zdawała
sobie sprawę, że to nie jest wynik zaklęcia.
- Tata - powiedział miękko, wyciągając dłoń w jego stronę, a jeleń znikł.
- Powtórka ze snu. - parsknął Nott.
Westchnął cicho, przymykając oczy.
- Dzięki. Fajnie wiedzieć, że jestem sam.
- Nie. Jesteśmy tu i
zawsze będziemy. - powtórzył swoje słowa blond włosy Gryfon. Harry
podniósł głowę z kolan chłopaka i spojrzał mu w oczy.
- A jeśli...
- Wtedy będziemy tu. - Nevile położył dłoń w miejscu, gdzie powinno być serce Harry'ego.
- Nic się nie bój. Zawsze znajdzie się ktoś, aby przywrócić cię kopniakiem do pionu. - zadrwił młody Malfoy.
- Dzięki Smoku. - Harry uśmiechnął się do niego ciepło, a Ślizgon wpatrywał się w niego zszokowany.
- Ledwo wypowiedział te słowa, a jego magia zawirowała w sprzeciwie i objęła Rie. Harry zmrużył oczy, patrząc na śpiące dziecko.
- Nawet jego magia chce tej małej. Nieprawdopodobne. - powiedziała zszokowana była Niewymowna.
- Jestem twój, czyż
nie? Tak więc ty będziesz moja. I tylko moja. Ci, którzy ci zagrażają i
ci, którzy cię zasmucą, zostaną ukarani. Twe pragnienia, smutki i troski
staną się moimi, a moje - twoimi. Jesteś moja. Moja już zawsze i wszędzie. A wszyscy którzy spróbują mi cię odebrać, nawet Śmierć ukarze.
- Czyś ty oszalał? Związałeś jej losy ze swoimi Esencją Magii! - zawołała Astoria.
- Ona zrobiła to pierwsza. - parsknął z rozbawieniem Harry.
- Ile miała lat, kiedy to zrobiła? - zapytała zdziwiona Ślizgonka. Harry spojrzał z zaskoczeniem na dziewczynę.
- Chwilę po tym jak się spotkaliśmy. Powiedziała, że nikomu nie pozwoli jej sobie mnie zabrać.
- Niemożliwe. To by musiało znaczyć, że ona...
- Zamilcz!
Dziewczyna spojrzała na niego i roześmiała się wesoło.
- Nareszcie nadejdą
dobre dla magii czasy. - powiedziała z uśmiechem Astoria, a Dumbledore
wpatrywał się ze złością w dziewczynę.
- Może pan przestać, panie Dyrektorze? Boli mnie od tego głowa. - powiedziała spokojnie dziewczyna, a Harry zaśmiał się cicho.
- Trafiła kosa na kamień. - dziewczyna spojrzała na Gryfona i również się roześmiała.
- Asti, o czym ty mówiłaś? - zdziwiła się jej przyjaciółka.
- To jedna z dawnych
przysiąg, zapisana w Tradycji Magii. Zazwyczaj używały jej rodziny... -
urwała, kiedy zobaczyła stojącego przed nią Pottera.
- Ci-cho-sza.-
powiedział Harry. - Ona pochodzi z równie starego rodu co ty, niech
sobie poszuka informacji w domu lub w szkolnej bibliotece. Nie musisz
paplać przed Różową Ropuchą.
- Ale ona to wie, skoro pochodzi z rodu Sylwen. - zaprotestowała dziewczyna.
- Tak wszystkim wmawia? - powiedział Harry. - To ci powiem, że ona nie jest czystej krwi, tylko pół...
- Jak śmiesz tak kłamać! - ryknęła kobieta, wyciągając różdżkę.
- Dolores, siadaj i nie
groź uczniom. To wy to zorganizowaliście, więc powinnaś się pogodzić z
tym, że wszystkie kłamstwa zostaną odkryte.- powiedziała z ironią
McGonagall, a uczniowie spojrzeli na nią z podziwem.
Harry pochylił się i
delikatnie złożył pocałunek na jej czole. Dziewczynka poruszyła się we
śnie, jakby czując poruszenie magii Harry'ego.
- Ona też jest wrażliwa na magię? - zapytał z niedowierzaniem Ron.
- Raczej nie. To jeden
ze skutków tej Przysięgi. A skoro ona też złożyła taką przysięgę
Potterowi, to potrafi teraz wyczuć jego magię i nie tylko magię. -
powiedziała Astoria, uważnie obserwując reakcję pewnego Gryfona.
Spojrzał na niebo.
Niedługo świt. Złapał plecak, założył go. Ostrożnie tak, aby nie obudzić
Rie, wziął ją ręce i wstał. Znał drogę na pamięć,
- Zdecydowanie zbyt wiele czasu spędza w lesie. - mruknął pod nosem Denis.
ale mimo to znikający już księżyc wskazywał mu, w którą stronę iść.
- Panie Potter, co oznacza, gdy Mars świeci na czerwono?
- Chce pani profesor, znać moje zdanie czy wersję podręcznikową? - powiedział Harry.
- Twoje. - powiedziała krótko kobieta.
- Cóż, jeśli nie
potrafisz używać magii obronnej, to lepiej nie wychodź z domu. -
zachichotał złośliwie Harry, a Aurora Sinistra uśmiechnęła się z
zadowoleniem.
Wyjście z lasu było proste.
- A co jest trudnego w ominięciu kilku drzew? - zakpił Nott.
- Oczywiście, to nic trudnego wyjść z Zakazanego Lasu, gdy goni cię banda olbrzymich pająków. - parsknął ze złością Ron.
- To były akromantule. - wtrącił Harry.
- Co mnie obchodzi, czym były! Chciały nas zjeść! - twarz rudzielca nagle stała się cała biała.
- Popatrz na to z drugiej strony Ron- dowiedzieliśmy się, co zamordowało Jęczącą Martę. - zachichotał Harry.
- Nawet mi nie przypominaj!
Trudniejsze będzie dostanie się do domu Hermiony, teraz, kiedy wrócił Albus.
- Wyczuwam kłopoty. - mruknęła ponuro Sally.
Słońce powoli
wstawało zza horyzontu, kiedy stanął na progu domu. Sięgnął magią, aby
otworzyć drzwi, kiedy te otworzyły się i zobaczył Hermionę.
Ron roześmiał się, gdy wszyscy spojrzeli na siedzącą obok niego Gryfonkę.
- Niesiesz ją niczym księżniczkę. - powiedziała z uśmiechem.
- A on jest niczym książę. - westchnęła Romilda Vane.
- Ona jest moja. - powiedział krótko.
- Kiepsko skończą ci, których Knot wyśle, żeby zabrali tę małą od Pottera.- pomyślała ponuro Amelia Bones.
- Wiem. - powiedziała, ustępując mu miejsca aby mógł wejść do środka.
- Zaniosę ją do jej pokoju.
- Nie musisz. Połóż ją w salonie.
- Zaniosę ją na górę. - powtórzył nie zdając sobie sprawy, że jego głos brzmiał niezwykle ostro.
- On już wtedy był
straszny. - rozległ się głos przy drzwiach. Harry odwrócił się i
zobaczył tą dwójkę uczniów, którzy wcześniej obrażali Hagrida.
- Przepraszam. Nie powinienem tego mówić. - powiedział Mike.
- To nie mnie powinieneś przepraszać. - warknął Harry, ruchem głowy wskazując mu półolbrzyma.
- Przepraszam, Hagridzie. - wyszeptał cicho chłopak, nie mając odwagi podnieść głowy.
- Och, to nic takiego.
Gorzej już byłem nazywany. - machnął ręką, lekko zaczerwieniony Hagrid. -
Tylko mnie więcej tak nie nazywaj. - pogroził mu palcem.
Do pokoju Rie dotarł bez przeszkód, ale i te drzwi były zamknięte, a on ręce miał zajęte.
- Już otwieram -mruknęła cicho, idąca za nim kobieta. Weszła do pokoju pierwsza i chciała pościelić łóżko, gdy Harry powiedział:
- Wyjdź.
Kobieta spojrzała na niego zdziwiona, jednak posłusznie wyszła.
- Nawet mugoli sobie podporządkował! - parsknął Nott.
Harry w tym czasie położył dziewczynkę na łóżku, a sam podszedł do szafy i wyciągnął z niej koc.
- Ciekawe skąd wiedział, że tam jest?
- Bo to nie jego pierwszy raz w pokoju tej małej? - zakpił Zabini.
Przykrył nim Rie,
zdjął plecak, który położył pod biurko i sam położył się obok
sześciolatki, która odwróciła się od niego i przytuliła do ściany.
- Chyba ma już dosyć Pottera. - powiedział Goyle.
Poprawił koc, który sunął się jej z ramienia, odgarnął włosy z twarzy i szepnął do jej ucha:
- Rie.
Dziewczynka sapnęła przez sen.
- Urocza. - westchnął jeden z Krukonów, a Harry zgromił go wzrokiem.
Położył głowę na poduszce.
- Nawet, kiedy odwiedzasz krainę snów, to nie pozwalam ci się ode mnie odwracać.
- Jaki zaborczy! - zachichotały uczennice w ten dziwny, niepokojący sposób, a ich chichot przyprawił Harry'ego o gęsią skórkę.
Przymknął oczy, czując jak Rie wtula się w niego,
- Takiej to dobrze. Ma Harry'ego Pottera na wyłączność. -powiedziała z widoczną zazdrością Romilda Vane.
a chwilę później śnił. Śnił o srebrnym jeleniu,
- James. - zawył Łapa, a Harry uspokajająco pogłaskał go po łbie.
który obserwował jak małe dziecko wtula się w dużego, czarnego psa.
- To ponurak! -zawołała przestraszona Lavender.
- Nie, bo to animag! - zawołał ze złością Anthony, który miał już serdecznie dziewczyny, zaś Harry, Ron z Hermioną, Remus, Tnoks i osoby siedzące przy Harrym spojrzeli na siebie z zaskoczeniem i po chwili było słychać ich gromki, radosny śmiech. A pozostali obecni wpatrywali się w nich ze zdziwieniem.